Amerykańska administracja planuje bowiem przyznać Fed rolę „superregulatora” ds. ryzyka systemowego, odpowiedzialnego za kontrolę firm, których upadek może zagrażać stabilności całego systemu finansowego. To najważniejszy punkt opracowywanej od pół roku gruntownej reformy nadzoru, której założenia przedstawić ma dzisiaj prezydent Barack Obama.
Koncepcja uczynienia z Fed wszechpotężnej instytucji regulacyjnej napotkała jednak silny opór, m.in. ze strony innych agencji nadzorczych oraz Kongresu. Dlatego rolą wykrywacza ryzyka systemowego będzie się musiała podzielić z kolegium złożonym z przedstawicieli różnych agencji regulacyjnych.
Dopełnieniem tego punktu reformy będzie powołanie instytucji, władnej przejmować systemowo istotne spółki finansowe, które pomimo zaostrzonego nadzoru popadną w kłopoty. Zadanie to przypadnie zapewne Federalnej Agencji Ubezpieczeń Depozytów, która już ma takie kompetencje wobec niewypłacalnych banków.
Ponadto administracja USA zamierza podnieść wymogi kapitałowe dla wszystkich spółek finansowych oraz poprawić standardy polityki kredytowej banków. Realizacja tego ostatniego celu polegała będzie m.in. na nałożeniu nowych obowiązków informacyjnych na emitentów papierów wartościowych opartych na kredytach hipotecznych.
Jak wyliczyli w poniedziałkowym artykule na łamach „Washington Post” sekretarz skarbu Timothy Geithner oraz doradca Białego Domu ds. gospodarczych Lawrence Summers, Waszyngton chce również zwiększyć ochronę klientów instytucji finansowych oraz inwestorów, uregulować pozagiełdowe rynki papierów wartościowych oraz zmniejszyć rolę agencji ratingowych. Sektor bankowy, który zostałby najmocniej skrępowany nowymi regulacjami, na razie nie krytykuje proponowanych zmian.