Przedstawiając w poniedziałek w Paryżu swoją agendę, francuski prezydent Nicolas Sarkozy kładł nacisk głównie na pierwszy z tych celów.

Dezaprobatę Sarkozy’ego budzi zmienność cen surowców. Mierzący je indeks CRB od początku 2007 r. do lata 2008 r. zyskał 62 proc., aby następnie stracić 57 proc. i znów odbić się o 65 proc. Zdaniem francuskiego prezydenta winę za to ponoszą spekulanci. – Jak można wytłumaczyć to, że regulujemy rynki pieniężne, a surowcowego nie? – pytał Sarkozy. – Jeśli nic nie zrobimy, musimy się liczyć z zamieszkami w najuboższych krajach oraz szkodami dla tempa wzrostu światowej gospodarki – dodał. Wśród proponowanych przez niego remediów są limity pozycji na kontraktach terminowych na surowce i podatek od transakcji finansowych.

Stabilizacja cen surowców to najmniej kontrowersyjne z zamierzeń francuskiego przewodnictwa w G20. Do reformy światowego systemu walutowego Paryżowi trudno będzie nakłonić USA, których waluta pełni w nim dziś kluczową funkcję. – Chcemy zapewnić naszych amerykańskich przyjaciół, że dolar pozostanie najważniejszą walutą. Najważniejsza nie musi jednak oznaczać jedynej – tłumaczył Sarkozy. Równie trudno będzie namówić USA i Chiny do zwiększenia roli MFW i G20 w zarządzaniu światową gospodarką. Miałoby to prowadzić do większej koordynacji działań państw G20 w celu zlikwidowania tzw. globalnej nierównowagi finansowej, czyli trwałych deficytów lub nadwyżek na rachunkach obrotów bieżących niektórych państw.