Wydaje się, że ognisko kryzysu w strefie euro przeniosło się z Grecji do Włoch. Czy to stwarza jakieś nowe zagrożenia dla Europy Środkowo-Wschodniej?
Dotąd kryzys fiskalny sam w sobie nie zagrażał mocno gospodarkom Europy Środkowo-Wschodniej (CEE), bo dynamika ich eksportu zależy głównie od koniunktury w Niemczech, a nie w Grecji czy Włoszech. Ale eskalacja kryzysu doprowadziła do spowolnienia gospodarczego także w Niemczech. Polska to odczuje, choć jest mniej zależna od eksportu niż np. Czechy. Według naszych prognoz wasz PKB wzrośnie w 2012 r. o mniej niż 3,5 proc.
Dodatkowe ryzyko dla państw CEE zrodziło tymczasowe podniesienie wymogów kapitałowych dla największych zachodnioeuropejskich banków uzgodnione przez unijnych liderów pod koniec października. Instytucje te odwiedziono od wyprzedawania aktywów na rodzimych rynkach, co może je zmusić do sprzedaży środkowoeuropejskich spółek córek, a przynajmniej do ograniczenia akcji kredytowej w tym regionie.
Które z państw naszego regionu jest najbardziej zagrożone takim scenariuszem?
Według mnie Węgry, gdzie władze demonstrowały ostatnio wrogość wobec zachodnich instytucji finansowych. Teraz część z nich może skorzystać z okazji i wycofać się z tego kraju. Ale nie jest jasne, kto mógłby od nich kupić węgierskie aktywa. To stanowi problem dla Polski, bo u was na oddziały zachodnioeuropejskich banków zapewne znaleźliby się chętni. Ale w pierwszej kolejności będą one ograniczały podaż kredytu, a nie wyprzedawały aktywa.