Po kilku miesiącach zniknął równie nagle jak się pojawił, gdyż szefowie zaczęli być ciekawi skąd się wziął, komu podlega i okazało się, że KK Ho wcale nie był tym za kogo się podawał.
RBS poinformował o tym nadzór, ale sprawa dopiero teraz ujrzała światło dziennie, gdyż pewne szczegóły wypłynęły w związku ze skargą jednego z menedżerów tego banku kontrolowanego przez państwo.
Okazało się, że w pewnym momencie Ho był menedżerem w pionie usług związanych z rynkiem nieruchomości, któremu groziło zwolnienie. Szukano dla niego nawet nowego zajęcia. Nie miał żadnego przełożonego, nie był członkiem żadnego zespołu, nie miał upoważnienia do sprzedaży papierów wartościowych ani spotkań z klientami, powiedziały Bloombergowi trzy osoby proszące o zachowanie anonimowości.
- Ta historia dotyczy fundamentalnych ludzkich błędów na wielu szczeblach - uważa James Carlton, prawnik Fox Williams, zajmujący się regulacjami rynkowymi. Dziwi się, jak do tego doszło, że zarówno menedżerowie jak i dział kadr dopuścili do takiej sytuacji.
Sarah Small, rzeczniczka Royal Bank of Scotland, oświadczyła, że bank zidentyfikował sytuację w której pracownik podejmował działania będące poza jego kompetencjami. - Kiedy to wykryto przeprowadzono wszechstronne dochodzenie i podjęto stosowne kroki - napisała Small w komunikacie.