O ile indeksy w dwóch azjatyckich potęgach zyskały w minionym roku średnio 40 proc., o tyle główne wskaźniki giełd w Rosji i w Brazylii odnotowały ponad 4-proc. stratę.
To największa rozbieżność w tym ugrupowaniu od 2001 r., kiedy ekonomista Jim O'Neill wprowadził do obiegu termin BRIC. W rezultacie łączna kapitalizacja rynków akcji w Chinach i Indiach jest o 5,2 bln USD większa niż w Rosji i Brazylii.
– Z cyklicznego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić, by te cztery kraje znajdowały się w bardziej niejednorodnej sytuacji – uważa Hartmut Issel z biura UBS w Singapurze. – Chiny lekko zwalniają, ale nadal wykazują godne pozazdroszczenia tempo wzrostu, Indie zaczynają szybko rosnąć, Brazylia doświadcza przedłużającego się procesu spadkowego, a Rosję nieuchronnie czeka recesja – dodał.
Ponad 13 lat po tym, gdy określenie BRIC weszło do potocznego obiegu i stało się jednolitym ekonomicznym pojęciem dla wszystkich czterech krajów, te powiązania zostały zerwane. Rynki rosły w Indiach – po największym od 30 lat wyborczym zwycięstwie Narendry Modiego zapowiadającego gruntowne reformy w gospodarce, i w Chinach, gdzie władze starają się utrzymać tempo wzrostu powyżej 7 proc. Natomiast w Rosji coraz bardziej dotkliwe są sankcje nałożone na jej gospodarkę w związku z kryzysem ukraińskim, a w Brazylii w bezprecedensowy skandal korupcyjny zamieszana jest państwowa spółka naftowa. Oba te kraje ponoszą też olbrzymie straty w wyniku gwałtownego spadku cen ropy i innych surowców.