Zamknął się jednak na 1,2 proc. na plusie - głównie dzięki zakupom akcji przez państwowe banki. Chińskie wstrząsy odczuwalne były również na innych giełdach azjatyckich. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu spadł w środę o 1,3 proc. a japoński Nikkei 225 stracił 1,6 proc. Na rynkach panuje niepewność, co do polityki chińskich władz.

Chiny przechodzą przez poważne spowolnienie gospodarcze, na przełomie czerwca i lipca doświadczyły giełdowego krachu a w zeszłym tygodniu zdewaluowały juana. Inwestorzy mają też wątpliwości co do tego, jak bardzo rząd będzie wspierał rynek akcji. Wszak w piątek regulator ogłosił, że państwowa agencja China Securities Finance Corp. ograniczy zakupy akcji, gdyż "zmniejszyła się zmienność na rynku". Co prawda Shanghai Composite wzrósł o 14 proc. od dołka z 8 lipca, ale wiara w powrót hossy już zniknęła. - Rynek oczekuje, że rząd będzie interweniował, gdy Shanghai Composite spadnie w pobliże 3,5 tys. pkt, ale coraz więcej ludzi w Chinach kontynentalnych uważa, że czas hossy już minął - twierdzi Mari Oshidari, strateg z Oksan Securities Group z Hongkongu. Wiarę w chiński rynek akcji najszybciej stracili najbogatsi inwestorzy. Liczba uczestników rynku mająca na swoich kontach w domach maklerskich akcje warte ponad 10 mln juanów (1,6 mln USD) spadła lipcu o 28 proc., gdy liczba inwestorów dysponujących akcjami wartymi mniej niż 100 tys. juanów wzrosła w tym czasie o 8 proc. - Bogaci klienci byli tymi, którzy rządzili na rynku. Teraz stali się oni bardziej ostrożni - wskazuje Francis Cheung, strateg z firmy CLSA.

Wyceny akcji w Chinach wciąż są jednak stosunkowo drogie. Mediana (wartość środkowa) dla współczynnika c/z dla akcji notowanych na giełdach w Chinach kontynentalnych sięgała na początku tygodnia 72 i była większa niż dla każdego z 10 największych rynków świata. W 2007 r., czyli w szczycie bańki na chińskim rynku akcji wynosiła ona 68.