Kurs liry tureckiej wrócił w piątek po południu do poziomu 4,70 liry za dolara (rano płacono nawet 4,78 liry za 1 USD, a dwa dni wcześniej nawet 4,90 liry). Inwestorzy reagowali w ten sposób na niekonwencjonalne posunięcie Banku Centralnego Republiki Turcji. Ogłosił on, że do 31 lipca będzie umożliwiał tureckim eksporterom, by spłacali pożyczki dolarowe lokalną walutą. W środę dokonał podwyżki stopy procentowej z 13,5 do 16,5 proc. Analitycy agencji ratingowej Fitch twierdzą, że kolejnej podwyżki może on dokonać w czerwcu, jeśli turecka waluta będzie słabnąć. Od początku roku straciła 19 proc. w relacji do dolara.
Analitycy jak dotąd bardzo krytycznie oceniają działania tureckiego banku centralnego.
– Komunikat o możliwości spłacania pożyczek dolarowych w walucie lokalnej zapewni krótkoterminowe wsparcie lirze. Nie będzie miał on jednak trwałych, pozytywnych skutków, gdyż dotyka on symptomów, a nie przyczyn osłabienia liry. Być może w poniedziałkowy poranek ludzie nie będą już pamiętać o tym komunikacie banku centralnego, a skupią się na jego poprzednich błędach – twierdzi Nigel Rendell, analityk z firmy Medley Global Advisors.
Do przyczyn osłabienia liry są zaliczane: polityka amerykańskiego Fedu (wysysająca płynność z rynków wschodzących), wysoka inflacja (wynosząca w kwietniu 10,85 proc.) oraz duży deficyt na rachunku obrotów bieżących oraz obawy, że po wyborach prezydenckich i parlamentarnych zaplanowanych na 24 czerwca prezydent Recep Tayyip Erdogan będzie mocniej ingerował w politykę pieniężną.
W piątek, w wywiadzie dla Bloomberg TV, przestrzegła Erdogana przed mieszaniem się do pracy banku centralnego Christine Lagarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. – Niektóre jego komentarze zaalarmowały społeczność międzynarodową, a szczególnie inwestorów tym, że bank centralny nagle może zostać poddany rozkazom, instrukcjom i wpływom. To wytworzyło poczucie niepewności i braku zaufania, które dało o sobie znać na rynkach – stwierdziła Lagarde. HK