Jak podał w czwartek urząd statystyczny, produkcja nad Renem zmalała we wrześniu o 0,6 proc. w porównaniu z sierpniem, gdy z kolei niespodziewanie wzrosła o 0,4 proc. w stosunku do lipca. Ten ostatni odczyt (przed rewizją był nieznacznie niższy) wywołał falę komentarzy, że niemiecki przemysł najgorsze ma już za sobą.

– Październikowe wyniki produkcji pokazują, że jakikolwiek optymizm w ocenie perspektyw przemysłu w Niemczech jest przedwczesny – skomentował Carsten Brzeski, ekonomista z ING.

– Sytuacja w przemyśle przetwórczym jest nawet gorsza, niż sugeruje podstawowy wskaźnik produkcji – zauważył z kolei Andrew Kenningham, główny ekonomista ds. Europy w firmie analitycznej Capital Economics, odnosząc się do tego, że po wyłączeniu branży energetycznej i budowlanej produkcja przemysłowa zmalała o 1,3 proc. w stosunku do sierpnia.

W całym III kwartale produkcja przemysłowa w Niemczech zmalała o 1,1 proc. i była to już jej piąta z rzędu kwartalna zniżka. Zdaniem Kenninghama to odjęło od niemieckiego PKB w tym okresie około 0,3 proc., ale mimo to PKB mógł zanotować lekką zwyżkę, po zniżce w II kwartale (oficjalne dane ukażą się za tydzień). To oznaczałoby, że Niemcy uniknęły na razie tzw. technicznej recesji. To jednak marne pocieszenie, bo zdaniem ekonomisty z Capital Economics największa gospodarka UE skurczy się nieco w 2020 r., podczas gdy np. niemiecka Rada Ekspertów Ekonomicznych spodziewa się jej wzrostu o 0,9 proc., a Komisja Europejska o 1 proc.

Obawy o to, że przyszły rok nie przyniesie wcale poprawy koniunktury nad Renem, prowokuje m.in. coraz wyraźniejszy wpływ kryzysu w przemyśle na sytuację na rynku pracy. Tym kanałem może on rozlać się na inne sektory niemieckiej gospodarki. GS