– Jeśli dojdzie do podpisania jakiegoś rodzaju umowy, to sądzę, że S&P wzrośnie o co najmniej 10 proc. – twierdzi Jeremy Siegel, profesor z Wharton School. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak w negocjacjach i ostatecznie nie dojdzie do podpisania umowy, nastroje na giełdzie będą mieszane. – W przeciwnym razie będziemy brnąć na oślep, przynajmniej dopóki nie zobaczymy impulsu w postaci wzrostu zysków, ponieważ wyceny są obecnie dość wysokie – dodaje Siegel.
Prognoza wydaje się rozsądna, biorąc pod uwagę ostatnie zwyżki amerykańskiej giełdy na fali samego ocieplenia stosunków między obiema gospodarkami. Tylko przez ostatni miesiąc notowania S&P 500 wrosły o 4,2 proc. Przypomnijmy, że oba kraje zapowiedziały podpisanie tzw. umowy przedwstępnej lub umowy pierwszej fazy, która będzie dotyczyć m.in. problemów związanych z własnością intelektualną i usługami finansowymi, a także zakupami produktów rolnych o wartości od 40 do 50 mld USD przez Chiny. USA w październiku wstrzymały się również z podwyżką (z 25 proc. do 30 proc.) ceł nałożonych na import z Chin warty 250 mld USD.
Ocieplenie stosunków spowodowało, że S&P 500 pod koniec października pobił historyczny rekord i od tego czasu konsekwentnie go poprawia. Wczoraj indeks ustanowił nowe maksimum na poziomie 3102,61 pkt.
W tej chwili, jak powiedział Siegel, najważniejszą sprawą dla rynku akcji jest wojna handlowa, a nie potencjalne działania Rezerwy Federalnej. W tym roku bank centralny trzykrotnie obniżył stopy procentowe i według Siegela stopy dotarły do poziomu, na którym się utrzymają.
- Nasilenie napięć handlowych naprawdę przyniosłoby wyprzedaż. Z drugiej strony, jeśli Trump zawrze umowę handlową, myślę ze zobaczymy kontynuację globalnej hossy – dodaje Siegel.