Boeing liczy, że w perspektywie najbliższych miesięcy zostanie zniesiony zakaz latania modelu 737 Max nałożony na początku 2019 r. i będzie mógł ruszyć z jego dalszą produkcją. Oprócz zatrudnienia nowych mechaników Boeing postanowił nie zwalniać około 3 tys. pracowników, którzy mieli być zaangażowani w pracę przy samolotach 737 Max.
Utrzymanie tylu pracowników jest ryzykowne, ponieważ zniesienie zakazu przez organy regulujące w tym roku jest jedynie optymistyczną prognozą firmy. Ponadto, stale rozprzestrzeniający się koronawirus jest przyczyną zmniejszonego zainteresowania podróżami, przez co linie lotnicze nie potrzebują dodatkowych samolotów w swoich flotach.
Oprócz zatrudnienia mechaników, Boeing zaczyna angażować podwykonawców takich jak firma AeroSystems, która z powodu wstrzymania produkcji zmuszona była zwolnić 3,2 tys. pracowników. Od marca wznawia ona produkcję kadłubów modelu 737 Max. Zgodnie z przewidywaniami analityków Boeinga, wstrzymanie produkcji samolotu staje się coraz bardziej kosztowne. Tylko w 2020 r. firma planuje przeznaczyć na nieprzewidziane wydatki związane z pauzą w produkcji 4,6 mld dolarów.
Poza wznowieniem produkcji, Boeing musi sprostać wyzwaniu zbalansowania jej ze sprzedażą. W tym momencie firma posiada około 400 uziemionych samolotów, które nie zostały dostarczone do klientów. Ponadto, nie wszystkie firmy produkujące części do modelu 737 Max, których jest 600, muszą zgodzić się z prognozą zniesienia zakazu lotów tego modelu właśnie w 2020 r. oraz zagwarantować dostarczenie podzespołów na czas ustalony przez Boeinga.
W połowie marca odbędzie się spotkanie Dave'a Calhouna, prezesa Boeinga, ze wszystkimi dostawcami części do modelu 737 Max. Możliwe, że właśnie wtedy oficjalnie ogłosi strategię firmy dotyczącą wznowienia produkcji samolotu.