Ropa gatunku WTI kosztowała w poniedziałek nawet 10,9 USD. Była więc najtańsza od wiosny 1999 r. W ciągu poniedziałkowej sesji jej cena spadała nawet o blisko 40 proc., a od początku roku zniżkowała ona o ponad 80 proc. Cena ropy gatunku Brent traciła w poniedziałek mniej, bo tylko ponad 6 proc. Jej cena spadła poniżej 27 USD za baryłkę, a od początku roku zmniejszyła się o ponad 60 proc. Wciąż była nieco wyżej od dołka z marca, gdy dochodziła do 24 USD. Sytuacja na rynku jest więc nadal daleka od stabilizacji, pomimo tego, że Arabia Saudyjska, Rosja oraz inne kraje OPEC+ niedawno porozumiały się w sprawie skoordynowanych cięć w produkcji wynoszących 9,7 mln baryłek dziennie.
Różnica w cenie
Jednym z powodów poniedziałkowej przeceny na rynku naftowym było to, że we wtorek wygasają kontrakty terminowe na ropę WTI na maj.
– Są na rynku traderzy, którzy chcą handlować tylko kontraktami, więc dokonają rolowania. To oznacza, że sprzedadzą kontrakty na maj i kupią na czerwiec. Są też jednak traderzy, którzy kupują dla klientów chcących handlować fizyczną ropą. Poczekają oni do wygaśnięcia kontraktu – twierdzi Daniel Hynes, strateg z banku ANZ.
Wtorkowa sesja może więc przynieść na rynku odreagowanie. Część serwisów internetowych podających notowania ropy WTI już w poniedziałek przerzuciła się z kontraktów majowych na czerwcowe i pokazywała skok notowań ropy tego gatunku o prawie 30 proc., do 24 USD za baryłkę. Cena w kontraktach na czerwiec jest wyższa niż na maj, bo inwestorzy spodziewają się wówczas wzrostu popytu związanego z odmrażaniem gospodarek po spodziewanym osłabnięciu pandemii koronawirusa.