Wiele gospodarek na całym świecie zaczyna powoli i ostrożnie znosić obostrzenia dotyczące handlu i przemieszczania się. Wpływa to na wzrost popytu na ropę, jednak niedostatecznie. Goldman Sachs prognozuje, że tylko w maju globalny popyt na ropę spadnie o 18 mln baryłek dziennie.
Z drugiej strony kraje wydobywające ropę chcą hamować spadek cen poprzez ograniczanie podaży. Sojusz OPEC plus doszedł do porozumienia w sprawie ograniczenia produkcji o 10 mln baryłek dziennie od 1 maja. Specjaliści wątpią jednak, że taki spadek podaży będzie dostateczny.
– Najprawdopodobniej czeka nas znaczna zmienność na rynku i wzmożone spadki, dopóki podaż nie zrówna się z popytem – powiedziała Jeff Currie, analityk Goldman Sachs.
Specjaliści zwracają uwagę, że magazyny, rafinerie, terminale, statki i rurociągi osiągną wkrótce maksymalną pojemność. Oznacza to, że nad rynkiem znowu zbierają się czarne chmury mogące świadczyć o powrocie do ujemnych cen surowa. Przypomnijmy, że na początku zeszłego tygodnia kurs majowego kontraktu na ropę WTI wyniósł minus 37 USD. – W ubiegły poniedziałek naprawdę skupiono uwagę ludzi na tym, że produkcja musi zwolnić. To uderzenie w twarz potrzebne rynkowi, aby zdać sobie sprawę, że sytuacja jest poważna – powiedział Ben Luckock, dyrektor ds. handlu ropą w firmie Trafigura Group.
Trafigura Group to jeden z największych eksporterów amerykańskiej ropy z Zatoki Meksykańskiej. Według spółki produkcja w Teksasie, Nowym Meksyku, Dakocie Północnej i innych stanach spadnie teraz znacznie szybciej, niż oczekiwano.