Ekonomiści spodziewali się wzrostu stopy bezrobocia, ale wyraźnie mniejszej, przeciętnie do 5,2 proc. Niemieckie firmy masowo korzystają bowiem z programu Kurzarbeit, pozwalającego zmniejszyć czas pracy zatrudnionych, nawet do zera, bez ich zwalniania. Utracone dochody takim pracownikom kompensuje częściowo rząd.
Z danych Ministerstwa Pracy wynika, że od początku marca do 26 kwietnia firmy złożyły wnioski o objęcie programem Kurzarbeit 10,1 mln osób, w porównaniu do 3,3 mln w szczycie kryzysu z lat 2008-2009.
Mimo to, w kwietniu liczba bezrobotnych (skorygowana o wpływ czynników sezonowych) zwiększyła się nad Renem o rekordowe 373 tys., do ponad 2,6 mln, po wzroście o zaledwie 1 tys. w marcu. Fakt, że w marcu, gdy gospodarcze konsekwencje walki z epidemią koronawirusa były już w pewnej mierze odczuwalne, liczba bezrobotnych praktycznie nie drgnęła, sprawił, że ekonomiści spodziewali się w kwietniu jej wzrostu tylko o niespełna 75 tys.
Choć dane Ministerstwa Pracy okazały się gorsze od oczekiwań, zdaniem Clausa Vistesena, ekonomisty z firmy analitycznej Pantheon Macroeconomics, i tak należy je uznać za dobrą wiadomość. „W Niemczech wzrost liczby bezrobotnych pobierających zasiłek do kwietnia odpowiada około 0,5 proc. całej populacji kraju. Tymczasem w USA 20 mln osób, które złożyły wnioski o zasiłek w ostatnich tygodniach, stanowi nieco ponad 6 proc. populacji. Tak, w skrócie, wygląda różnica między polityką ochrony zatrudnienia a polityką wspierania bezrobotnych" – napisał w komentarzu Vistesen.
Ekonomista podkreślił jednak, że na tym wzrost stopy bezrobocia w Niemczech z pewnością się nie skończy.