Po pandemii i kryzysie może czekać nas reset fiskalny na skalę globu

Jeśli rządy zbyt szybko zaczną podnosić podatki lub nałożą je w sposób mało przemyślany, to ożywienie gospodarcze na tym ucierpi. Za pomocą podatków będą też zmieniane nasze zwyczaje.

Publikacja: 06.10.2020 17:34

Pandemia sprawiła, że mocno spadł ruch w wielu centrach handlowych na całym świecie, a miasta musiał

Pandemia sprawiła, że mocno spadł ruch w wielu centrach handlowych na całym świecie, a miasta musiały zawieszać czynsze. Miejskie budżety są w opłakanym stanie.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Stymulacja fiskalna prowadzona przez rządy na całym świecie – gigantyczne pakiety pomocowe, mechanizmy „postojowego", subwencje, dotacje – wszystko to pozwoliło, by kryzys towarzyszący pandemii Covid-19 nie przerodził się w totalną katastrofę skutkującą załamaniem międzynarodowego systemu gospodarczego. Skutkiem ubocznym tej terapii fiskalnej są jednak szokująco duże deficyty budżetowe oraz gwałtownie pęczniejące zadłużenie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że dług publiczny USA wzrośnie ze 109 proc. PKB w 2019 r. do 131 proc. w 2020 r., w Japonii z 237 proc. PKB do 251 proc., w Wielkiej Brytanii z 85 proc. PKB do 95 proc., a w Hiszpanii z 95 proc. PKB do 113 proc. To są jednak wyliczenia sprzed kilku miesięcy, nieuwzględniające kilku ważnych czynników takich jak nowe pakiety stymulacyjne czy powrót kwarantanny. Dług publiczny tych krajów może okazać się w tym roku jeszcze większy. W Wielkiej Brytanii już sięgnął 100,5 proc. PKB.

Prognozy wszelkich instytucji przewidują, że 2021 r. powinien przynieść silne ożywienie gospodarcze po pandemii. Rzadko kiedy wspominają one o poważnym zagrożeniu dla ożywienia gospodarczego, jakim może być powrót polityki oszczędności fiskalnych. O jakim ożywieniu może być bowiem mowa, jeśli rządy będą podnosiły podatki i cięły wydatki, by sprowadzić deficyty budżetowe do „normalnych" poziomów? To, co się działo w Grecji czy Włoszech podczas kryzysu w strefie euro, pokazuje, z jak wieloma niebezpieczeństwami wiąże się fiskalne zaciskanie pasa przeprowadzane w momencie znacznego osłabienia gospodarki. Przede wszystkim może ono przedłużyć kryzys. Zbyt długie odkładanie normalizacji fiskalnej też może mieć jednak bardzo złe skutki.

„Nasza analiza sugeruje, że wyższe poziomy długu państwowego będą się przekładały na wzrost globalnych kosztów obsługi zadłużenia nawet o 2,5 bln USD rocznie w ciągu następnej dekady. Będą potrzebne śmiałe strategie, uwzględniające każdy dostępny poziom, by przeprowadzić wielkie równoważenie długu, a przy tym uniknąć najgorszego scenariusza: kryzysu zadłużeniowego mieszającego się z kryzysem gospodarczym, który został wywołany przez Covid-19. Odpowiedni timing tych strategii będzie jednym z najtrudniejszych i najważniejszych czynników sukcesu. By uniknąć przeszkadzania w ożywieniu gospodarczym, działania fiskalne nie powinny być podjęte zbyt wcześnie, ale by uniknąć utraty kontroli nad trajektorią fiskalną, nie powinny one również nadejść zbyt późno" – piszą analitycy McKinseya.

Gdy rząd sięga do kieszeni

Niebezpieczeństwo zbyt szybkiego przejścia do fiskalnego odchudzania widzi m.in. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). – Teraz uwaga powinna skupić się przede wszystkim na ożywieniu gospodarczym. Jak tylko ożywienie będzie solidne i trwałe, rządy, zamiast wrócić do „tego co zwykle", powinny wykorzystać tę szansę do zbudowania bardziej zielonej, bardziej inkluzywnej i bardziej odpornej gospodarki – stwierdził na początku września Pascal Saint-Amans, dyrektor Centrum OECD ds. Polityki Podatkowej i Administracji. Kryzys jako okazja do przepchnięcia różnych „zielonych ładów"? Może się okazać, że za pomocą zmian w podatkach i dotacjach globalna gospodarka zostanie poddana po tym kryzysie przekształceniom głębszym niż po drugiej wojnie światowej. Debata na temat tych przekształceń już się toczy w niektórych krajach.

GG Parkiet

Kwestie zmian w podatkach po kryzysie są już jedną z osi sporu politycznego w USA. Kandydat demokratów Joe Biden zapowiada, że cofnie dużą część reform podatkowych administracji Trumpa z 2017 r. O ile Trump obniżył CIT z 35 proc. do 21 proc., o tyle Biden chce go podnieść do 28 proc. i podwyższyć opodatkowanie dla lepiej zarabiających. Kandydat demokratów twierdzi, że cięcia podatkowe dokonane przez administrację Trumpa wzbogaciły jedynie Wall Street i bogaczy. Republikanie przypominają jednak, że skorzystało na nich też wiele drobnych firm i klasa średnia, a do wybuchu pandemii spadało w USA bezrobocie oraz duża liczba osób pobierających pomoc socjalną. – Biden mówi o 3 bln USD... w podwyżkach podatków. To szalone. Wychodzimy z pandemii, ze spadku PKB o historycznych proporcjach, a on chce podnosić podatki – stwierdził Larry Kudlow, doradca ekonomiczny prezydenta Trumpa.

Debata dotycząca podatków toczy się również w Wielkiej Brytanii. Tam chce je podwyższać Rishi Sunak, kanclerz skarbu w konserwatywnym rządzie Borisa Johnsona. Sprzeciwia się temu jednak wielu konserwatywnych deputowanych oraz przedstawicieli środowisk biznesowych. – Podwyższanie ciężarów podatkowych biznesowi i przedsiębiorcom, zanim będą oni mieli szansę się podnieść, stworzy problemy dla trajektorii ożywienia gospodarczego w Wielkiej Brytanii. Może spowolnić inwestycje oraz zmniejszyć skłonność do podejmowania ryzyka wśród przedsiębiorców. Wszyscy w biznesie rozumieją, że finanse publiczne muszą być naprawione, ale nie można tego zrobić zbyt wcześnie, bo ryzykuje się zduszenie wzrostu gospodarczego w kluczowym momencie – uważa Adam Marshall, dyrektor generalny Brytyjskiej Izby Handlu.

Kryzys będzie skutkował najprawdopodobniej również wprowadzeniem unijnych podatków. Jednym z nich ma być tzw. cło węglowe nakładane na produkty spoza Unii Europejskiej, których wytworzeniu towarzyszyło powstanie stosunkowo dużego śladu węglowego. Założenia tego podatku mogą zostać przedstawione w przyszłym roku. Komisja Europejska pracuje również nad podatkiem od platform cyfrowych i chciałaby go wprowadzić w 2023 r. Przeszkodą w tych planach mogą być jednak nerwowe reakcje USA. Amerykanie postrzegają ten podatek jako próbę uderzenia w ich gigantów cyfrowych (a Europa nie ma oczywiście własnego odpowiednika Google'a czy Facebooka). Nowe podatki nie tylko pomogłyby w finansowaniu unijnego pakietu stymulacyjnego dla gospodarki (Next Generation EU), ale również powiększałyby władzę Komisji Europejskiej.

W debacie publicznej coraz częściej pojawiają się też pomysły na wprowadzanie różnego rodzaju podatków majątkowych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy już w kwietniu zasugerował w jednym ze swoich raportów, że rządy powinny podnosić podatki od dochodów, majątków i nieruchomości tak, by bogatsi ponosili większe koszty walki z kryzysem. Daniel Markovits, prawnik z Yale i zarazem autor książki „The Meritocracy Trap", zaproponował zaś na łamach

„New York Timesa" nałożenie 5-proc. podatku majątkowego na 5 proc. najbogatszych gospodarstw domowych w USA, który miałby przynieść 2 bln USD.

– To wszystko dotyczy akceptowalności społecznej i moim zdaniem w wielu krajach ludzie mogą poczuć, że podatki powinny pójść w górę z różnych powodów społecznych. W szczególności jest możliwe, że w niektórych krajach zobaczymy wzrost podatków dla osób najlepiej zarabiających – twierdzi Roger Bootle, szef firmy badawczej Capital Economics. Sam uważa jednak, że lepszą drogą do normalizacji fiskalnej byłoby ograniczanie wydatków rządowych.

Problemy dwóch światów

Proces normalizacji fiskalnej może być jednak łagodzony przez politykę banków centralnych, które za pomocą programów ilościowego luzowania polityki pieniężnej prowadzą do faktycznej nacjonalizacji długu publicznego. Dobrym przykładem na to jest Japonia. Dług publiczny przekroczył tam poziom 100 proc. PKB już w końcówce lat 90. Choć od tamtego momentu jeszcze mocno wzrósł, to Japonia nie doświadczyła żadnego kryzysu zadłużeniowego. Rentowności jej obligacji są ultraniskie – w przypadku dziesięciolatek sięgały pod koniec zeszłego tygodnia 0,1 proc. W rękach banku centralnego znajduje się tam ponad 70 proc. długu publicznego, a pozostała cześć znajduje się w przeważającym stopniu w portfelach krajowych instytucji finansowych. Do tego Japonia jest globalnym wierzycielem posiadającym aktywa zagraniczne warte netto ponad 3 bln USD.

Banki centralne innych państw rozwiniętych idą drogą wyznaczoną przez Japonię już ponad dwie dekady temu. O ile w połowie sierpnia amerykański dług publiczny wynosił 26,5 bln USD, o tyle 5,9 bln USD tego długu znajdowało się wówczas w rękach najróżniejszych agencji rządowych i państwowych funduszów, 2,3 bln USD w rękach Fedu, a 1 bln USD – władz stanowych i samorządowych (oraz ich funduszy emerytalnych). Wierzyciele zagraniczni mieli w swoich portfelach amerykańskie obligacje i bony skarbowe warte łącznie 6,78 bln USD. Reszta przypadała wówczas na inwestorów krajowych. Choć od lat słyszymy prognozy o tym, że USA „grozi bankructwo", to instytucje finansowe chętnie trzymają amerykańskie obligacje rządowe, które służą im m.in. jako zabezpieczenie dla różnych ryzykownych transakcji. Rentowność amerykańskich dziesięciolatek sięgała więc w końcówce zeszłego tygodnia tylko 0,7 proc. Z ultraniskimi rentownościami mamy do czynienia także w strefie euro, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Obligacje wielu państw Eurolandu mają nawet ujemne rentowności, co oznacza, że inwestorzy są gotowi dopłacać za ich posiadanie. Rentowność polskich dziesięciolatek zbliżyła się w tym roku do 1,1 proc. i była rekordowo niska. Te skutki polityki banków centralnych sprawiają, że rządy mają większą swobodę przy prowadzeniu polityki fiskalnej.

Większy problem będą miały gospodarki wschodzące o gorzej rozwiniętych rynkach finansowych i niedysponujące pokaźnymi źródłami przychodów surowcowych (oczywiście wpływy do budżetów państw naftowych mocno spadły w tym roku). One o wiele bardziej ryzykują wpadnięcie w kryzys zadłużeniowy. Dodruk pieniądza skutkowałby u nich załamaniem waluty i ucieczką kapitału. Im mogłoby pomóc jedynie szerokie umorzenie długów, do którego wzywa m.in. amerykański ekonomista James K. Galbraiht. Na to się jednak nie zanosi...

Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi