Ludowy Bank Chin nakazał bankom komercyjnym, by od 15 czerwca utrzymywały rezerwy walutowe wynoszące 7 proc., czyli o 2 pkt proc. więcej niż obecnie. To pierwsza od 2007 r. podwyżka wymagań dotyczących rezerw walutowych. Bank centralny twierdzi, że przyczyni się ona do lepszego zarządzania płynnością. Ten ruch spowoduje jednak wzrost popytu na obce waluty na rynku krajowym oraz osłabienie juana. Analitycy dostrzegają w nim sygnał, że Ludowy Bank Chin nie jest zadowolony z umocnienia chińskiej waluty, do którego doszło przez ostatnie 12 miesięcy.
We wtorek po południu za 1 dolara płacono 6,38 juanów, gdy dzień wcześniej kurs zbliżał się do 6,35 juanów i był najniższy od trzech lat. W ciągu ostatnich 12 miesięcy juan umocnił się o niemal 12 proc. wobec amerykańskiej waluty. Wobec koszyka walut głównych partnerów handlowych, juan stał się najmocniejszy od 2016 r. To jeden ze skutków tego, że gospodarka chińska zaczęła się wcześniej odbijać po pandemii niż gospodarki innych państw. Mocniejszy juan uderza jednak w chiński eksport, sprawiając, że jest on mniej konkurencyjny (a przecież znaczna większość karnych ceł nałożonych w USA na chińskie towary za rządów administracji Trumpa nie została obniżona.)
- Ludowy Bank Chin chce pokazać rynkom, że jeśli juan nadal będzie się umacniał, to jest wiele narzędzi, by to umocnienie spowolnić. Ci, którzy będą brali udział w zakładach spekulacyjnych mogą więc przegrać. To głównie symboliczny ruch - uważa Zhou Hao, ekonomista z Commerzbanku. - O ile ta polityka z pewnością ograniczy część napływu kapitału oraz zwiększy koszty finansowania w obcych walutach, to jej skuteczność pozostaje wątpliwa. Czynniki fundamentalne wspierające umocnienie juana takie jak premia za stopy procentowe oraz wysoka inflacja pozostają nie zmienione - wskazuje Liu Ligang, ekonomista Citigroup.