Tak duże zatory związane są z odradzającą się amerykańską gospodarką i większym zapotrzebowaniem na produkty. Ponadto większość firm zwiększa obecnie liczbę zamówień, aby sprostać rosnącemu popytowi przed świętami. Może to spowodować, że kolejki się wydłużą. – W dalszym ciągu monitorujemy wiele zmiennych. Widzimy jednak, że zakłócenia występują w zasadzie w każdym węźle łańcuchów dostaw – wyjaśnił Gene Seroka, prezes portu w Los Angeles.

Wspomniane porty w Los Angeles oraz Long Beach obsługują 40 proc. wszystkich kontenerów wpływających do USA. Warto również dodać, że jeszcze w sierpniu w kolejce przed portami oczekiwało około 35 statków. Skalę problemu pokazuje również fakt, że wyłącznie port w LA obsłużył obecnie o 30 proc. więcej dostaw niż przez cały ubiegły rok. Kolejne kontenerowce są kierowane do innych portów, jednak żaden z okolicznych nie ma takiej przepustowości, jak te we wspomnianych miastach.

Na opóźnieniach w dostawie straci m.in. branża producentów zabawek, ubrań czy nawet wytwórców karmy dla zwierząt. Dotychczas na specjalne oświadczenie w tej sprawie zdecydowało się US Toy Association zrzeszające 950 producentów zabawek. Aż 85 proc. swoich produktów importują oni z Chin. Zdaniem wiceprezesa stowarzyszenia Eda Desmonda kryzys w Kalifornii przełoży się na sprzedaż w całym kraju. – Większe spółki powinny przetrwać obecne trudności stosunkowo dobrze, ponieważ mają dobre relacje z dostawcami. Najbardziej ucierpią mniejsze firmy, którym brak siły przebicia oraz środków do tego, by negocjować nowe warunki – wyjaśnił Desmond.

Aby walczyć z problemem, kalifornijskie porty m.in. rozszerzyły godziny, w których ciężarówki mogą odebrać kontenery. Dodatkowo podjęto również współpracę z grupą zadaniową utworzoną przy Białym Domu, której zadaniem ma być poprawa płynności przepływu statków. Zdaniem szefów amerykańskich portów utrudnienia mogą potrwać nawet do lata 2022 r. Dla USA może to być poważne utrudnienie, ponieważ aż 70 proc. handlu kraju pod względem wagi odbywa się właśnie drogą morską. GSU