Rośnie liczba ataków hakerskich, których celem stają się amerykańskie spółki. Działania cyberprzestępców mogą mieć ogromne konsekwencje dla firm i życia gospodarczego, co pokazał atak na rurociąg Colonial Pipeline. Zdaniem ekspertów tego typu działań będzie przybywać, a bezpiecznie nie mogą czuć się nawet banki czy giełdy.
Niespotykany cyberatak
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu największy w USA operator rurociągów z paliwami Colonial Pipeline musiał wstrzymać wszelkie operacje, kiedy stał się celem ataku ransomware. Ataki ransomware polegają na włamaniu się do systemu z wykorzystaniem oprogramowania, które jest w stanie uniemożliwić użytkownikowi korzystanie z danego urządzenia. Hakerzy wykorzystują w tym celu specjalne szyfrowania lub inne rodzaje blokowania dostępu, a następnie żądają okupu.
Atak na Colonial Pipeline, który za pomocą swojej infrastruktury dostarcza do wschodniej części kraju 45 proc. potrzebnego tam paliwa odbił się na podaży i cenach paliwa. Średnie ceny paliw wzrosły wówczas do najwyższego poziomu od 2014 r., osiągając ponad 3 USD za galon. Linie lotnicze musiały zmieniać rozkłady lotów, bo na niektórych lotniskach brakowało paliwa lotniczego, a 87 proc. stacji benzynowych w Waszyngtonie odczuło niedobory paliwa. W konsekwencji tego w 17 stanach USA został wprowadzony stan wyjątkowy. Spółka ostatecznie zapłaciła 4,4 mln USD okupu hakerom, a FBI odzyskała około połowy tej kwoty zapłaconej w bitcoinach.
Jednak prawdopodobnie największy atak hakerski na USA ujrzał światło dzienne pod koniec 2020 r. Cyberprzestępcy zainfekowali oprogramowanie SolarWinds, amerykańskiej firmy informatycznej, która specjalizuje się w tworzeniu oprogramowania dla firm i agencji rządowych. W efekcie hakerzy uzyskali dostęp do systemów tysięcy firm, na czele z takimi gigantami, jak np. Cisco, Intel, Nvida, Vmware czy Deloitte. Jedną piątą ofar były agencje rządowe, takie jak m.in. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Departament Stanu.