Rok 2021 miał być dla gospodarki USA czasem boomu po kryzysie. Giełdy wchodziły w niego w szampańskich nastrojach. Liczono na to, że szczepionki szybko zakończą pandemię, a nowa administracja w Waszyngtonie sprawnie zajmie się wzmacnianiem Stanów Zjednoczonych. Wiele z tych nadziei się nie spełniło. Co prawda wzrost gospodarczy w pierwszym półroczu był całkiem przyzwoity – wyniósł 6,3 proc. w pierwszym kwartale i 6,7 proc. w drugim (to dane annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym), ale obecnie mówi się coraz częściej o oznakach spowolnienia gospodarczego.
USA już odrobiły straty w PKB wywołane przez pandemię. Zniknął też efekt niskiej bazy porównawczej. Nie zniknęła za to sama pandemia oraz wywołane przez nią potężne zakłócenia w łańcuchach dostaw. Przyczyniły się one do tego, że inflacja konsumencka sięgnęła już najwyższego poziomu od 2008 r. Niechętna producentom ropy polityka administracji Joe Bidena jedynie pogłębiła problem rosnących cen paliw. Biden już dwukrotnie bezskutecznie apelował do krajów OPEC+ o szybsze zwiększanie produkcji ropy. Media cały czas donoszą o niedoborach różnych towarów w sklepach, a Biały Dom niedawno ostrzegł, że mogą one dać o sobie znać przed świętami Bożego Narodzenia. Zaburzony jest również amerykański rynek pracy. Co prawda stopa bezrobocia spadła we wrześniu do 4,8 proc., ale raporty o zmianie zatrudnienia za ostatnie dwa miesiące powszechnie uznano za rozczarowujące. O ile w sierpniu przybyło w USA 366 tys. nowych etatów (poza rolnictwem), o tyle we wrześniu już tylko 194 tys. Tymczasem w sierpniu rekordowe 4,27 mln Amerykanów zrezygnowało ze swoich posad. To, że rynek pracy słabnie, a inflacja przyspiesza, mocno komplikuje plany Fedu.
Administracja Bidena próbuje ożywić gospodarkę kolejnymi pakietami stymulacyjnymi, ale przy wysokiej inflacji taka polityka traci sens. Demokraci mają zresztą problem z przepchnięciem w Kongresie pakietu infrastrukturalnego wartego 1 bln USD i swojej propozycji wydatkowej wartej 3,5 bln USD. Dwóch umiarkowanych senatorów demokratycznych nie chce się zgodzić na monstrualny pakiet wydatków, a lewe skrzydło partii uzależnia poparcie dla pakietu infrastrukturalnego od przyjęcia propozycji wydatkowej wartej 3,5 bln USD. Co prawda limit zadłużenia zdołano niemal przed ostatnim dzwonkiem podwyższyć, tak by wystarczył on do grudnia, ale dotychczasowe działania Kongresu nie napawają optymizmem. Coraz rzadziej słychać więc o boomie gospodarczym w USA, a coraz częściej o groźbie stagflacji lub nawet recesji.