Czy jedna impreza może doprowadzić do obalenia rządu? Sama w sobie nie, ale może być „kroplą, która przeleje czarę". Zwłaszcza jeśli stawia pod znakiem zapytania politykę rządu wobec pandemii. Z ogłoszeniem nowych obostrzeń covidowych w Wielkiej Brytanii, związanych z rozprzestrzenianiem się wariantu Omikron, zbiegła się bowiem afera z lockdownowym przyjęciem na Downing Street. Do mediów wyciekł film z grudnia 2020 r., na którym Allegra Stratton, ówczesna rzeczniczka rządu, żartuje sobie o przyjęciu świątecznym, które miało się odbyć w jej miejscu pracy. W tym czasie w Londynie obowiązywał lockdown, a rząd zalecał, by osoby z różnych gospodarstw domowych „nie mieszały się ze sobą". Stratton próbowała się tłumaczyć, że wspomniane przyjęcie nie było duże i że było ono raczej spotkaniem biznesowym, ale argumenty te nie zostały dobrze przyjęte przez Brytyjczyków. Kilka dni później pojawiło się kolejne nagranie z grudnia 2020 r., pokazujące premiera wraz z doradcami organizującego świąteczny quiz dla pracowników swojej kancelarii. Co prawda owo spotkanie miało częściowo zdalny charakter, ale zwrócono uwagę, że pracownicy tworzyli przed komputerami kilkuosobowe drużyny i łamali w ten sposób przepisy o lockdownie. Wcześniej, z powodu łamania zaleceń dotyczących dystansu społecznego, stracił stanowisko Matt Hancock, minister zdrowia. W czerwcu podał się do dymisji po tym, gdy w mediach pojawiło się nagranie, na którym całuje i obściskuje się ze swoją współpracowniczką. Złośliwie mu przypominano, że jego resort zalecał wówczas utrzymywanie 2 m dystansu społecznego.
Kwestia covidowej hipokryzji przedstawicieli rządu Johnsona jest jednak tylko jedną z przyczyn topniejącej popularności brytyjskiego premiera. W ostatnich miesiącach elektorat Partii Konserwatywnej często bowiem ze zdumieniem przyglądał się jego polityce. Odczuwał, że zaczęła się ona kierować w lewo. Premier więcej uwagi zdawał się poświęcać kwestii redukcji emisji CO2 niż kryzysowi energetycznemu. Szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow wśród tradycyjnie nastawionych wyborców wywołał wrażenie festiwalu globalistycznej hipokryzji. Premier, wbrew obietnicom wyborczym, zdecydował się też na podwyżkę składki na ubezpieczenie zdrowotne. Jego wizerunek obciążyła również afera z niezgłoszonymi dotacjami, które szły m.in. na remont służbowego mieszkania premiera. Poparcie dla Johnsona w sondażu YouGov spadło do 29 proc. (w szczycie z kwietnia 2020 r. sięgało 66 proc.). Coraz częściej słychać więc pogłoski, że konserwatywni deputowani zmawiają się, by obalić premiera i zastąpić go kimś innym. Przejawem buntu było już wtorkowe głosowanie nad paszportami covidowymi, w którym aż 99 konserwatystów zagłosowało „przeciw" rządowej ustawie. Przeciwko premierowi obróciła się więc prawie połowa konserwatywnych deputowanych z „tylnych ław", czyli polityków z reguły mocniej związanych z lokalnym elektoratem.
– Myślę, że zmiana przywództwa będzie wchodziła w grę. On musi zrozumieć, że musi się zmienić – stwierdził Geoffrey Clifton-Brown, skarbnik Komitetu 1922, czyli głównej frakcji konserwatystów.
Powrót restrykcji
W kwestii restrykcji pandemicznych nie da się wszystkich zadowolić. Premier Johnson był więc wiosną 2020 r. ostro krytykowany za to, że opierał się przed ich wprowadzeniem. To, że trafił do szpitala zarażony covidem, uznano za dowód na to, że jego polityka była niewłaściwa, ale jednocześnie naród mu współczuł. Gdy później jego rząd wprowadził bardzo ostre restrykcje pandemiczne, powszechnie na nie narzekano i wytykano ich absurdy. Latem 2021 r. luzował obostrzenia szybciej niż większość innych krajów Europy i zapewniał, że nie będzie nowych lockdownów. Pojawienie się stosunkowo łagodnego wariantu Omikron skłoniło go do wydania zalecenia, by do pracy zdalnej wrócili wszyscy, którzy mogą to zrobić, i wprowadzenia obowiązku okazywania paszportów covidowych na dużych imprezach takich jak koncerty. Covidosceptycy jak zwykle głośno narzekają na nowe obostrzenia. Większość społeczeństwa gotowa jest jednak je zaakceptować. Sondaż ComRes pokazał, że aż 74 proc. Brytyjczyków popiera powrót do pracy w domach, a 69 proc. opowiada się za paszportami covidowymi. Często zdarza się, że ludzie mający za złe covidową hipokryzję premiera wspierają obostrzenia wprowadzane przez jego rząd.