Od początku roku ropa Brent zyskała już 12,5 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy jej cena wzrosła o prawie 60 proc. Podobnie silnie rosła cena ropy gatunku WTI. We wtorek przebiła ona poziom 85 USD za baryłkę. Bezpośrednim impulsem do wtorkowych zwyżek był, przeprowadzony dzień wcześniej, atak jemeńskich rebeliantów Huti na instalacje naftowe w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Za główny powód wzrostu cen ropy w ostatnich dniach można jednak uznać to, że inwestorzy doszli do przekonania, że rozprzestrzenianie się wariantu Omikron nie wpłynie w znaczący sposób na globalny popyt na ropę.
Problemy z podażą
Analitycy Goldman Sachs podwyższyli prognozę dla ceny ropy Brent na drugi kwartał 2021 r. z 80 USD za baryłkę do 95 USD, a na trzeci i czwarty kwartał do 100 USD. Spodziewają się oni, że w 2023 r. baryłka ropy Brent będzie kosztowała 105 USD, gdy wcześniej prognozowali 85 USD. Co ma przemawiać za takim scenariuszem? Przede wszystkim to, że wariant Omikron najprawdopodobniej nie wpłynie tak negatywnie na popyt na ropę jak wariant Delta. Co prawda może on zmniejszyć popyt w Chinach o 0,5 mln baryłek dziennie, ale zostanie to zrekompensowane przez problemy podażowe.
„Do lata zapasy w krajach OECD powinny spaść do najniższego poziomu od 2000 r., a wolne moce produkcyjne w krajach OPEC spadną do historycznie niskich poziomów w pobliżu 1,2 mln baryłek dziennie" – piszą analitycy Goldmana.