Czego ekonomistów nauczył 2023 rok

Inflacja może ostro maleć, nawet gdy rynek pracy jest rozgrzany. Roczna zmiana PKB to zawodna miara kondycji gospodarki. Do sygnałów wysyłanych przez RPP nie warto się przywiązywać. To najważniejsze lekcje minionego roku.

Publikacja: 30.12.2023 09:24

Czego ekonomistów nauczył 2023 rok

Foto: Adobestock

Na pierwszy rzut oka polska gospodarka w 2023 r. idealnie poddała się prognozom ekonomistów. Jak można dziś szacować, produkt krajowy brutto (PKB) wzrósł realnie o 0,5 proc., dokładnie tak, jak wskazywała mediana prognoz 28 zespołów analitycznych i indywidualnych analityków w noworocznej ankiecie „Parkietu” sprzed roku. Ale ta przewidywalność gospodarki w kończącym się właśnie roku była pozorna. Dotyczyła niemal wyłącznie rocznej zmiany PKB, która była akurat wyjątkowo niedokładną miarą kondycji polskiej gospodarki. Oba zjawiska – przewidywalność PKB w ujęciu rok do roku i zwodniczość tego wskaźnika – miały zresztą tę samą przyczynę. Był nią bezprecedensowy splot zaburzeń o charakterze statystycznym, który praktycznie gwarantował stagnację PKB. Wyjątkowo silny był tzw. efekt przeniesienia (solidny spadek aktywności w gospodarce w IV kwartale 2022 r. sprawił, że pomimo odbudowy w kolejnych kwartałach długo pozostawała ona niższa niż rok wcześniej), a popyt konsumpcyjny – który ma największy udział w PKB rozpatrywanym z perspektywy rozdysponowania – musiał zejść z górki, na której znalazł się po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy napływ uchodźców czasowo zwiększył populację Polski. Na to nałożyło się jeszcze bezprecedensowe co do skali wietrzenie magazynów przez firmy, które po pandemii nadmiernie obrosły zapasami. To obniżało bieżący poziom produkcji.

Bez funduszy da się żyć

Wskutek tego nawarstwienia statystycznych zaburzeń zwyżka PKB w 2023 r. była – gdyby pominąć naznaczony pandemią Covid-19 2020 r., gdy PKB zmalał – najmniejsza od co najmniej 1996 r., choć gospodarka wcale nadzwyczaj słaba nie była. Oczyszczony z wpływu wahań sezonowych PKB z kwartału na kwartał rósł, dzięki czemu w III kwartale był już niemal o 3 proc. wyższy niż w IV kwartale 2022 r. (ale – właśnie wskutek wspomnianych zaburzeń – tylko o 0,5 proc. wyższy niż rok wcześniej). Wśród 35 państw należących do OECD, dla których dostępne są takie dane, lepszym wynikiem mogła się pochwalić tylko Turcja. To pozwala zrozumieć szereg zjawisk, które z obrazem stagnacji mocno kontrastują, np. dobre wyniki przedsiębiorstw, ale też rekordowo niski poziom bezrobocia i kilkunastoprocentowy wzrost płac.

Z tego, że spowolnienie w 2023 r. będzie nieco iluzoryczne, ekonomiści zdawali sobie zresztą sprawę. Przykładowo Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP, wyliczał w grudniu 2022 r., że za sprawą negatywnego wpływu efektu przyniesienia wzrost PKB o 0,5 proc. w 2023 r. byłby ekwiwalentem zwyżki o 5 proc. w 2022 r., gdy z kolei efekt ten mocno wzrost podbił. Ale tej silnej zniżki PKB, która wyznaczyła dołek cyklu koniunkturalnego i spowodowała mniej więcej zgodny z oczekiwaniami negatywny efekt przeniesienia, ekonomiści na ogół spodziewali się w I kwartale 2023 r., a nie w IV kwartale 2022 r. Zaskakiwało też wiele innych procesów i zjawisk, które złożyły się na wzrost PKB wpisujący się w dominujące przed rokiem scenariusze.

Największą niespodzianką była bodajże żywotność inwestycji. W pierwszych trzech kwartałach 2023 r. nakłady brutto na środki trwałe rosły średnio w tempie 8,2 proc. rok do roku, a w całym roku – jak szacują dziś ekonomiści – wzrosną o 7,3 proc. Tymczasem przeciętna prognoza sprzed roku wskazywała, że inwestycje będą w stagnacji. Skrajnie optymistyczne scenariusze zakładały wzrost nakładów inwestycyjnych o około 5 proc. To, że ekonomiści tak bardzo się w tej kwestii mylili, z dzisiejszej perspektywy może nieco dziwić. Rok temu było przecież wiadomo, że 2023 r. to ostatni moment na wykorzystanie funduszy z unijnego budżetu na lata 2014–2020. Znany był też kalendarz wyborów, w tym termin przesuniętych na kwiecień 2024 r. wyborów samorządowych, które poprzedza kumulacja inwestycji publicznych. Co więc było źródłem niespodzianki? „W grudniu 2022 r. byliśmy sceptyczni co do nakładów samorządów w 2023 r. głównie ze względu na wyczerpywanie się środków unijnych oraz umiarkowane plany inwestycyjne sektora w Wieloletnim Planie Finansowym z września 2022 r. Tymczasem prognozy inwestycji zostały mocno zrewidowane w górę w kolejnej edycji WPF (z marca 2023 r.), a samorządy poradziły sobie mimo niskiego napływu środków UE” – tłumaczą ekonomiści z Santander BP, wskazując, że rola tych funduszy w finansowaniu inwestycji samorządów zmalała do około 20 proc. z 40–50 proc. w poprzednich latach. Jak wyliczają, wydatki inwestycyjne lokalnych władz, które stanowią tylko 10 proc. nakładów brutto na środki trwałe w całej gospodarce, odpowiadały za 30 proc. ich wzrostu w pierwszych trzech kwartałach roku. Zaskakująco mocno rosły też inwestycje przedsiębiorstw, ale część ekonomistów sądzi, że stały za tym głównie projekty energetyczne realizowane przez kilka spółek Skarbu Państwa. Inni wskazują, że w pierwszej części 2023 r. wiele firm uruchomiło inwestycje odtworzeniowe, które wcześniej były paraliżowane przez problemy z dostępnością komponentów, surowców i materiałów. Efektem był m.in. skok popytu na maszyny i pojazdy przy niewielkim zainteresowaniu wznoszeniem nowych budynków.

Emocjonujące magazyny

Popyt konsumpcyjny, który nie tylko po pandemii często wymykał się prognozom ekonomistów, tym razem mocno nie zaskoczył. Według obecnych szacunków zmalał w 2023 r. o 0,5 proc., podczas gdy uczestnicy noworocznej ankiety „Parkietu” z grudnia 2022 r. przeciętnie prognozowali, że wzrośnie o 0,5 proc. W strukturze PKB (rozpatrywanej od strony rozdysponowania) były jednak inne jeszcze niespodzianki. „Znacznie korzystniejszy, niż zakładaliśmy, wpływ na roczną dynamikę PKB miał eksport netto, co było efektem silnego ograniczenia importu oraz nieznacznego spadku wolumenów eksportu w obliczu globalnej dekoniunktury. Znacznie bardziej negatywny wpływ na wyniki PKB miała natomiast zmiana zapasów, które były silnie ograniczane w warunkach słabnącego popytu” – napisali w podsumowaniu mijającego roku ekonomiści z Banku Millennium. Przykładowo, w III kwartale 2023 r., jak oszacował wstępnie GUS, zmiana zapasów przedsiębiorstw odjęła od rocznej dynamiki PKB aż 7,7 pkt proc. To nie oznacza oczywiście, że gdyby zapasy były stabilne, PKB wzrósłby o 8,2 proc. rok do roku, zamiast o 0,5 proc. Skutkiem ubocznym odchudzania magazynów było bowiem załamanie importu (w III kwartale realnie o 20,3 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 20 lat), co z kolei sprawiło, że pozytywny wpływ na dynamikę PKB miała zmiana bilansu handlowego (w III kwartale eksport netto dodał 5,9 pkt proc.). I choć dane o zmianie zapasów uchodzą powszechnie za swego rodzaju śmietnik w statystyce PKB, a do tego podlegają sporym rewizjom, tym razem – jak się wydaje – ich spadek był czymś więcej niż statystycznym artefaktem. A jego zaskakująco duża skala tłumaczy częściowo szybsze od oczekiwań wyhamowanie inflacji.

W grudniu 2022 r. ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie przewidywali, że wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie w 2023 r. rósł średnio w tempie 13,7 proc. rok do roku, a więc niewiele wolniej niż w 2022 r. (14,4 proc.). Dziś wydaje się (nie znamy jeszcze danych za grudzień), że inflacja zwolniła do 11,6 proc. rocznie. Zdecydowanie poniżej prognoz była w szczególności w II połowie 2023 r. W IV kwartale wyniosła prawdopodobnie 6,6 proc. rocznie, zamiast 8,8 proc., jak ekonomiści sądzili przeciętnie na przełomie lat. Na pierwszy rzut oka źródłem szybszej od oczekiwań dezinflacji były ceny surowców, w tym przedwyborcze promocje na Orlenie. Inflacja bazowa, nieobejmująca cen żywności, paliw i nośników energii, wyniosła bowiem w 2023 r., jak można obecnie szacować, 10,2 proc. rok do roku, nawet nieco więcej, niż wskazywały przeciętnie prognozy sprzed roku. Ale w praktyce inflacja bazowa była powyżej oczekiwań w pierwszej połowie 2023 r., a w ostatnich miesiącach malała już szybciej, niż zakładali ekonomiści. To właśnie można częściowo wiązać z cyklem zapasów: firmy, które musiały zmniejszyć stany magazynowe, miały mniejsze możliwości podnoszenia cen, a niekiedy godziły się na ich obniżki.

Stopy na pstrym koniu

Taka ścieżka inflacji zadała kolejny cios tzw. krzywej Philipsa, czyli koncepcji, która wiąże tempo zmian cen z koniunkturą na rynku pracy. Rok temu ekonomiści w większości zakładali, że spadek inflacji będzie wymagał delikatnego przynajmniej ochłodzenia na rynku pracy. Przeciętnie prognozowali, że w grudniu 2023 r. stopa bezrobocia rejestrowanego wyniesie 5,7 proc., o 0,6 pkt proc. więcej niż w grudniu 2022 r. Pesymiści liczyli się ze skokiem tego wskaźnika do 7 proc. Tylko dwóch spośród niemal 30 uczestników noworocznej ankiety „Parkietu” sprzed roku uważało, że stopa bezrobocia utrzyma się bez zmian albo minimalnie zmaleje. Dziś wydaje się, że zrealizował się taki właśnie scenariusz. Lepsza od oczekiwań koniunktura na rynku pracy skutkowała szybszym wzrostem wynagrodzeń. Rok temu ekonomiści przeciętnie prognozowali, że średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw (obejmuje firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami) zwiększy się w 2023 r. o 11,1 proc. Obecnie można szacować, że wzrosła o 12 proc. Nie sprawdziły się przewidywania, że gdy tylko opadnie inflacja, osłabnie siła przetargowa pracowników, a wzrost wynagrodzeń wyhamuje.

Kilku niespodzianek w 2023 r. dostarczyła też Rada Polityki Pieniężnej, chociaż w tym przypadku największą niespodzianką byłby brak zaskakujących decyzji. RPP w ostatnich latach nauczyła już ekonomistów, żeby nie przykładać nadmiernej wagi do wysyłanych przez nią sygnałów. U progu 2023 r. za najbardziej prawdopodobny scenariusz uchodziła stabilizacja stóp na poziomie 6,75 proc. przez cały rok. Taka była prognoza 15 spośród 28 uczestników noworocznej ankiety „Parkietu” z grudnia 2022 r. Pozostałych 13 uczestników spodziewało się kosmetycznej na ogół obniżki stopy referencyjnej NBP, często lokalizując ją we wrześniu lub w październiku, czyli przed wyborami do parlamentu. Ten scenariusz latem uprawdopodobnił prezes NBP Adam Glapiński, wskazując, że po wakacjach może pojawić się przestrzeń do ostrożnych obniżek stóp procentowych. Ostatecznie RPP zdecydowała się we wrześniu na ich gwałtowne cięcie o 0,75 pkt proc., a w październiku obniżyła je jeszcze o 0,25 pkt proc. Stopa referencyjna NBP zakończyła więc rok na poziomie 5,75 proc., wpisując się w scenariusz zaledwie jednego uczestnika ankiety „Parkietu” sprzed roku.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego