Na pierwszy rzut oka polska gospodarka w 2023 r. idealnie poddała się prognozom ekonomistów. Jak można dziś szacować, produkt krajowy brutto (PKB) wzrósł realnie o 0,5 proc., dokładnie tak, jak wskazywała mediana prognoz 28 zespołów analitycznych i indywidualnych analityków w noworocznej ankiecie „Parkietu” sprzed roku. Ale ta przewidywalność gospodarki w kończącym się właśnie roku była pozorna. Dotyczyła niemal wyłącznie rocznej zmiany PKB, która była akurat wyjątkowo niedokładną miarą kondycji polskiej gospodarki. Oba zjawiska – przewidywalność PKB w ujęciu rok do roku i zwodniczość tego wskaźnika – miały zresztą tę samą przyczynę. Był nią bezprecedensowy splot zaburzeń o charakterze statystycznym, który praktycznie gwarantował stagnację PKB. Wyjątkowo silny był tzw. efekt przeniesienia (solidny spadek aktywności w gospodarce w IV kwartale 2022 r. sprawił, że pomimo odbudowy w kolejnych kwartałach długo pozostawała ona niższa niż rok wcześniej), a popyt konsumpcyjny – który ma największy udział w PKB rozpatrywanym z perspektywy rozdysponowania – musiał zejść z górki, na której znalazł się po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy napływ uchodźców czasowo zwiększył populację Polski. Na to nałożyło się jeszcze bezprecedensowe co do skali wietrzenie magazynów przez firmy, które po pandemii nadmiernie obrosły zapasami. To obniżało bieżący poziom produkcji.
Bez funduszy da się żyć
Wskutek tego nawarstwienia statystycznych zaburzeń zwyżka PKB w 2023 r. była – gdyby pominąć naznaczony pandemią Covid-19 2020 r., gdy PKB zmalał – najmniejsza od co najmniej 1996 r., choć gospodarka wcale nadzwyczaj słaba nie była. Oczyszczony z wpływu wahań sezonowych PKB z kwartału na kwartał rósł, dzięki czemu w III kwartale był już niemal o 3 proc. wyższy niż w IV kwartale 2022 r. (ale – właśnie wskutek wspomnianych zaburzeń – tylko o 0,5 proc. wyższy niż rok wcześniej). Wśród 35 państw należących do OECD, dla których dostępne są takie dane, lepszym wynikiem mogła się pochwalić tylko Turcja. To pozwala zrozumieć szereg zjawisk, które z obrazem stagnacji mocno kontrastują, np. dobre wyniki przedsiębiorstw, ale też rekordowo niski poziom bezrobocia i kilkunastoprocentowy wzrost płac.
Z tego, że spowolnienie w 2023 r. będzie nieco iluzoryczne, ekonomiści zdawali sobie zresztą sprawę. Przykładowo Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP, wyliczał w grudniu 2022 r., że za sprawą negatywnego wpływu efektu przyniesienia wzrost PKB o 0,5 proc. w 2023 r. byłby ekwiwalentem zwyżki o 5 proc. w 2022 r., gdy z kolei efekt ten mocno wzrost podbił. Ale tej silnej zniżki PKB, która wyznaczyła dołek cyklu koniunkturalnego i spowodowała mniej więcej zgodny z oczekiwaniami negatywny efekt przeniesienia, ekonomiści na ogół spodziewali się w I kwartale 2023 r., a nie w IV kwartale 2022 r. Zaskakiwało też wiele innych procesów i zjawisk, które złożyły się na wzrost PKB wpisujący się w dominujące przed rokiem scenariusze.
Największą niespodzianką była bodajże żywotność inwestycji. W pierwszych trzech kwartałach 2023 r. nakłady brutto na środki trwałe rosły średnio w tempie 8,2 proc. rok do roku, a w całym roku – jak szacują dziś ekonomiści – wzrosną o 7,3 proc. Tymczasem przeciętna prognoza sprzed roku wskazywała, że inwestycje będą w stagnacji. Skrajnie optymistyczne scenariusze zakładały wzrost nakładów inwestycyjnych o około 5 proc. To, że ekonomiści tak bardzo się w tej kwestii mylili, z dzisiejszej perspektywy może nieco dziwić. Rok temu było przecież wiadomo, że 2023 r. to ostatni moment na wykorzystanie funduszy z unijnego budżetu na lata 2014–2020. Znany był też kalendarz wyborów, w tym termin przesuniętych na kwiecień 2024 r. wyborów samorządowych, które poprzedza kumulacja inwestycji publicznych. Co więc było źródłem niespodzianki? „W grudniu 2022 r. byliśmy sceptyczni co do nakładów samorządów w 2023 r. głównie ze względu na wyczerpywanie się środków unijnych oraz umiarkowane plany inwestycyjne sektora w Wieloletnim Planie Finansowym z września 2022 r. Tymczasem prognozy inwestycji zostały mocno zrewidowane w górę w kolejnej edycji WPF (z marca 2023 r.), a samorządy poradziły sobie mimo niskiego napływu środków UE” – tłumaczą ekonomiści z Santander BP, wskazując, że rola tych funduszy w finansowaniu inwestycji samorządów zmalała do około 20 proc. z 40–50 proc. w poprzednich latach. Jak wyliczają, wydatki inwestycyjne lokalnych władz, które stanowią tylko 10 proc. nakładów brutto na środki trwałe w całej gospodarce, odpowiadały za 30 proc. ich wzrostu w pierwszych trzech kwartałach roku. Zaskakująco mocno rosły też inwestycje przedsiębiorstw, ale część ekonomistów sądzi, że stały za tym głównie projekty energetyczne realizowane przez kilka spółek Skarbu Państwa. Inni wskazują, że w pierwszej części 2023 r. wiele firm uruchomiło inwestycje odtworzeniowe, które wcześniej były paraliżowane przez problemy z dostępnością komponentów, surowców i materiałów. Efektem był m.in. skok popytu na maszyny i pojazdy przy niewielkim zainteresowaniu wznoszeniem nowych budynków.