Po trzech kwartałach tego roku deficyt w budżecie wyniósł 34,7 mld zł, co opozycja okrzyknęła „dziurą Morawieckiego”. Ale to i tak tylko niewielka część luki, jaka może się objawić na koniec 2023 r.
Zgodnie z nowelizacją ustawy budżetowej, jaką przygotował rząd PiS w czerwcu tego roku, wydatki państwa mają być aż o 92 mld zł wyższe niż dochody. To rekordowo wysoka kwota, a wszystko wskazuje na to, że niestety zostanie ona zrealizowana, co będzie swoistego rodzaju spadkiem rządu PiS dla nowej władzy.
Wpływy z podatków kuleją. Gwałtowne hamowanie w przypadku CIT
- Dane o dotychczasowym wykonaniu budżetu wskazują, że mierzy się on ze sporymi problemami – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Jak wskazuje, przede wszystkim chodzi o stosunkowo słabe wpływy z głównych podatków.
Przykładowo wpływy z podatku PIT są niższe niż rok wcześniej (w okresie styczeń-wrzesień 2023 r. spadek rok do roku o 2,5 proc.), co jest bezpośrednio związane z reformami Polskiego Ładu i dużymi zwrotami PIT w ramach rocznych rozliczeń za 2022 r. Resort finansów podkreśla, że w samym wrześniu było już znacznie lepiej, bo dochody z PIT wzrosły aż o 42 proc. w porównaniu z wrześniem 2022 r. – Ale nie zmienia to faktu, że w okresie ostatnich 12 miesięcy łącznie te dochody są niższe aż o 15 proc. – podkreśla Pogorzelski.
Jeśli chodzi o podatek CIT, widać gwałtowne hamowanie. Po wrześniu dochody z tego źródła były raptem o ok. 220 mln zł wyższe niż po sierpniu, podczas gdy w poprzednich miesiącach rosły o 4-5 mld zł (w czerwcu w porównaniu z majem wzrosły nawet o 17 mld zł). – To efekty pogarszającej się koniunktury gospodarczej w Polsce i na świecie, w ślad za tym kondycji dużych firm – zaznacza Pogorzelski.