Ogromny przyrost długu może być groźny

W relacji do wartości gospodarki, czyli PKB, zadłużenie Polski nie wygląda fatalnie. Ale zły stan finansów państwa pudruje wysoka inflacja. Dla nowego rządu będzie to duże wyzwanie.

Publikacja: 18.09.2023 21:00

Projekt budżetu państwa na 2024 r., przedstawiony przez premiera Mateusza Morawieckiego, przewiduje

Projekt budżetu państwa na 2024 r., przedstawiony przez premiera Mateusza Morawieckiego, przewiduje wzrost długu państwa do 2 bln zł.

Foto: Fot. PAP/Rafał Guz

Który rząd zadłużył Polskę najbardziej? Z naszej przedwyborczej analizy jasno wynika, że liderem pod względem nominalnych liczb jest rząd PiS. W 2023 r. dług publiczny ma wynosić bowiem niemal 1,7 bln zł, a więc aż ok. 770 mld zł więcej niż osiem lat wcześniej. Za to za rządów koalicji PO–PSL przyrost ten wyniósł ok. 340 mld zł (z ok. 0,53 bln zł na koniec 2007 r. do 0,92 mln zł na koniec 2015 r.).

Kryzysowe okresy

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę realne wartości, czyli w stosunku do wartości PKB. Za czasów PO–PSL tylko przez dwa lata dług był niższy niż 50 proc. PKB, a w kryzysowym 2013 r. skoczył do niebezpiecznego poziomu 57 proc. PKB. By uniknąć przekroczenia limitu 60 proc. PKB, ówczesne władze zdecydowały się na dosyć kontrowersyjny ruch, czyli likwidację części OFE (i wirtualne przeniesienie naszych pieniędzy z OFE na konta w ZUS).

Za czasów rządu PiS dług plasował się poniżej 50 proc. PKB przez cztery lata (łącznie z prognozami Ministerstwa Finansów na 2023 r.). A byłoby jeszcze więcej takich okresów, gdyby nie wybuch pandemii w 2020 r., co wymusiło reakcję w postaci ogromnych pakietów pomocowych wpompowanych w gospodarkę dla ratowania przedsiębiorstw i miejsc pracy. Tylko w tym jednym roku zadłużenie wzrosło o 290 mld zł i rekordowe 11,5 pkt proc. PKB (z 45,7 do 57,2 proc. PKB).

Inflacyjny puder

Na koniec 2023 r. dług Polski ma wynieść 49,3 proc. PKB, co zdaniem polityków PiS ma dowodzić, że finanse publiczne są w dobrej kondycji. Zwłaszcza na tle innych krajów Unii Europejskiej. Według prognoz Komisji Europejskiej (szacuje nieco wyższy wskaźnik – 50,1 proc. PKB) w tym roku aż 15 krajów ma zanotować wyższe zadłużenie niż Polska (w tym takich państwach jak Belgia, Portugalia, Francja i Hiszpania ma przekroczyć 100 proc. PKB, a we Włoszech i Grecji wynieść odpowiednio nawet 140 i 160 proc. PKB). Z kolei niższe zadłużenia ma być w 11 krajach, a najniższe – w Estonii – ledwie 19,5 proc. PKB.

Czy to znaczy, że rząd PiS rzeczywiście zostawia kolejnemu rządowi finanse państwa w znakomitym stanie? – Absolutnie nie, i to z kilku powodów – komentuje Sławomir Dudek, szef Instytutu Finansów Publicznych. – Po pierwsze, od 2020 r. mamy do czynienia z ogromną ekspansją fiskalną, której skutki zostały jednak w pewnej mierze ukryte przez wysoką inflację, która zwiększa też przecież nominalną wartość PKB – zaznacza Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Dużo płacimy za dług

Ekonomiści mówią, że gdyby nie inflacja, Polska nie wyrastałaby z zadłużenia w takim tempie jak w ostatnich trzech latach. Wskaźnik do PKB sięgałby obecnie ok. 56–57 proc.

– Po drugie, sygnałem ostrzegawczym mogą być rosnące koszty obsługi długu – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Już obecnie są one, w relacji do wartości długu, niemal najwyższe wśród krajów UE, przed nami są tylko Węgry – wylicza. W takim ujęciu Polska w 2023 r. za pożyczone pieniądze zapłaci 4,6 proc. całego długu (na Węgrzech to 6 proc.), podczas gdy np. najbardziej zadłużona w UE Grecja – ok. 2 proc. – To ważny wskaźnik, na który powinniśmy zwracać dużą uwagę. Swego czasu Rumunia miała zadłużenie na poziomie jedynie 38 proc. PKB, ale i tak nie uchroniło jej to od utraty płynności przy niekontrolowanym wzroście rentowności papierów skarbowych – ostrzega Sławomir Dudek.

Czytaj więcej

Kto zyskał, kto stracił na rządach PiS

Zatrważające plany

– Kolejny problem to wprost zatrważające plany finansowe na 2024 r., które przygotował rząd PiS w postaci ustawy budżetowej – ostrzega Dudek. – Mówią one o wzroście zadłużania o najwyższe w historii 340 mld zł i rekordowo wysokich potrzebach pożyczkowych. Oznacza to, że rząd będzie musiał znaleźć chętnych na 1 mld zł obligacji dziennie – wylicza. – Potrzeby pożyczkowe na 2024 r. są tak wysokie, że nie są w stanie ich sfinansować krajowe oszczędności, trzeba będzie sięgnąć po inwestorów zagranicznych, a ci niestety nam nie ufają, co widać po kursie walutowym i nachyleniu tzw. krzywej dochodowości. A to kolejny argument, że niestety finanse publiczne nie wyglądają tak bezpiecznie – podkreśla Benecki.

– Problemy w kolejnych latach mogą być bardzo poważne. PiS zostawia po sobie bardzo nieprzejrzysty system finansów państwa, wymagający natychmiastowej zmiany. Realizacja planu budżetowego na 2024 r., z deficytem na poziomie 165 mld zł, czyli ok. 4,5 proc. PKB, wprost oznacza, że Polska znajdzie się w procedurze nadmiernego deficytu. Tym razem jednak nie będą to tylko „zalecenia” Brukseli, ale od wykonania tych zaleceń zależeć ma też dostępność funduszy UE – wylicza Jankowiak.

Pułapka populizmu

Rząd wyjaśnia ten rekordowy deficyt w 2024 r. wyjątkowymi potrzebami zapewnienia Polakom bezpieczeństwa pod względem militarnym, socjalnym i zdrowotnym w kontekście wojny przeciw Ukrainie i kryzysu energetycznego.

Pytanie, co z tym fantem zrobi nowy rząd? – Trudno odpowiedzieć. Kampania wyborcza raczej pokazuje nam, że polityka wpadła w pułapkę populizmu, z której będzie ciężko wyjść – uważa Dudek. – Wszystkie partie przedstawiają obietnice liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Ale dyskusji, jak to zmieścić w następnych budżetach, za bardzo nie ma – dodaje. – W wyścigu wyborczym cała uwaga skupiona jest na korzystnych rozwiązaniach dla wyborców w krótkim horyzoncie, za mało jest debaty o strategicznych problemach w dłuższym okresie – zaznacza Benecki. – Jak zapewnić polskiej gospodarce tanią energię, jak rozwiązać problem pracy przy starzejącym się społeczeństwie, jak podtrzymać tempo inwestycji i rozwoju gospodarczego? O tym niestety niewiele się mówi – podsumowuje.

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację