Jak w tym świetle oceniasz założenia z nowego Wieloletniego Planu Finansów Państwa, wedle których wzrost gospodarczy w br. zwolni do 3,8 proc. z 5,9 proc. w 2021 r., a w 2023 r. do 3,2 proc.?
Założenia na ten rok wydają mi się ostrożne. Mamy szansę na wyraźnie lepszy wynik, może powyżej 4,5 proc., nawet zakładając recesję w II i III kwartale rozumianą jako spadek PKB kwartał do kwartału. Jeżeli chodzi o 2023 r., jestem z kolei bardziej sceptyczny. Ten rozpęd, z którym weszliśmy w 2022 r., w 2023 r. już nie będzie odgrywał roli, a dodatkowo zobaczymy skumulowany efekt dotychczasowych i przyszłych podwyżek stóp procentowych. Jedyny czynnik, który mógłby podtrzymać wzrost gospodarczy, to dalsze luzowanie polityki fiskalnej.
Powiedziałeś, że gospodarka prawdopodobnie jest zbyt rozpędzona. Czy dobra koniunktura już doprowadziła do spirali płacowo-cenowej, w ramach której pracownicy uzyskują podwyżki płac kompensujące inflację, a to z kolei tę inflację utrwala?
Jeśli spiralę płacowo-cenową zdefiniujemy jako pełne przełożenie inflacji na płace, to odpowiedź jest negatywna. Nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Ale coś się ewidentnie zmienia. Zazwyczaj było tak, że przyspieszenie inflacji o 1 pkt proc. podnosiło dynamikę wynagrodzeń o około 0,3 pkt proc. W ostatnich kilku miesiącach to przełożenie było dużo większe. Oczywiście, można to tłumaczyć szybkim wzrostem aktywności w gospodarce i tym, że pracownicy dostają wynagrodzenie za nadgodziny, ale nic takiego nie widać. Wiele wskazuje na to, że presja płacowa się nasila i nie ma to związku ze wzrostem wydajności pracy. Wydaje mi się, że spirala płacowo-cenowa już się pojawiła. Może minąć kilka miesięcy, zanim w pełni się rozwinie, ale z punktu widzenia RPP to jest moment, żeby próbować temu zapobiec.
Jak RPP powinna ograniczać ryzyko, że ta spirala się rozkręci? Polityka pieniężna musi zostać zaostrzona tak, żeby stłumić popyt na pracowników i zwiększyć poziom bezrobocia?
Nikt oczywiście nie powie wprost, że musimy doprowadzić do spowolnienia wzrostu gospodarczego i do wzrostu bezrobocia, ale oczywiste jest, że istnieje ujemny związek między bezrobociem a presją na wzrost płac. Bez wyhamowania wzrostu gospodarczego się nie obędzie. Wydaje mi się, że RPP już się z tym pogodziła. Nikt nie wie, czy to, co widzimy, to jest spirala cenowo-płacowa. Więcej będziemy wiedzieli w czerwcu, lipcu. Najrozsądniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest kontynuacja podwyżek stóp procentowych do tego czasu. Jeśli pojawią się dane, które pokażą, że wzrost gospodarki i płac zwalnia, to RPP będzie mogła zakończyć cykl podwyżek stóp. Jeśli nie, to będzie musiała je podnosić dalej.