Z opublikowanych dziś przez Główny Urząd Statystyczny informacji wynika, że wzrost płac w firmach zatrudniających powyżej 9 osób wyniósł w Polsce w czerwcu 2% w skali roku. Przeciętna płaca brutto osiągnęła 3 288 zł. W ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji, która w czerwcu wyniosła 3,5%, oznacza to jednak spadek, o 1,5%. Jednocześnie coraz szybciej zmniejsza się zatrudnienie. W ubiegłym miesiącu wyniosło 5,28 mln osób, czyli 1,9% mniej niż rok wcześniej. Tym samym fundusz płac w naszej gospodarce nominalnie podniósł się o zaledwie 0,1% w skali roku, a realnie bardzo wyraźnie spadł.
Drugi miesiąc z rzędu dane o wynagrodzeniach rozczarowały względem oczekiwań. To zaś może oznaczać, że po okresie, kiedy to aktywność przedsiębiorców koncentrowała się na cięciu etatów, wkraczamy coraz bardziej w fazę, gdzie oszczędności będą szukać w wynagrodzeniach tych, którzy zostali. Jednocześnie pogarszająca się stopniowo sytuacja na rynku pracy w naturalny sposób ogranicza zapędy płacowe pracowników.
Czerwiec był miesiącem, w którym negatywne tendencje w zakresie płac i zatrudnienia nasilały się. Świadczy o tym fakt, że miesięczne zmiany wypadły gorzej od tych za I półrocze. Przez 6 ostatnich miesięcy zatrudnienie zmalało o 0,5% w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Równocześnie wzrost płac w I półroczu sięgnął 5% w skali roku.
Pogarszająca się wyraźnie kondycja konsumentów nie tylko w Polsce, ale i na świecie, coraz bardziej zasadnym zaczyna czynić pytanie o skalę ożywienia gospodarczego w kolejnych miesiącach. Z jednej strony można mieć obawy o to, czy przedsiębiorcy - widząc ograniczony popyt na dobra konsumpcyjne - będą zwiększać produkcję. Z drugiej, przy znacznych wolnych mocach produkcyjnych nie widać szans na wzrost w szybkim czasie inwestycji. Obie składowe, oprócz bilansu wymiany handlowej i wydatków rządowych, mają istotny wpływ na wielkość PKB.
Krzysztof Stępień