Przeprosił też za wcześniejsze zapowiedzi, że jeśli minister skarbu nie zakończy z sukcesem do końca sierpnia sprawy sprzedaży majątku stoczni, grozi mu utrata stanowiska.
Do 31 sierpnia ministrowi skarbu nie udało się przekonać rządowej agencji inwestycyjnej Kataru Qatar Investment Authority, aby weszła w prawa Stichting Particulier Fonds Greenrights, który wylicytował majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie, ale nie zapłacił za nie. Teraz resort skarbu czeka na decyzję Komisji Europejskiej, która może pozwolić na rozpisanie kolejnych przetargów. Alternatywą jest upadłość z udziałem syndyka, czyli scenariusz, którego rząd starał się uniknąć, tworząc specustawę stoczniową.
Po gruntownej analizie dokumentów, chociaż nie osiągnęliśmy finału, jakiego chcieliśmy, nie znalazłem nic, co by przemawiało za dymisją ministra Grada – tłumaczył się premier. - Zadanie, które wyznaczyłem ministrowi było ponad siły. Okazało się niewykonalne - mówił.
Jak dodał, kolejnym błędem było też stwierdzenie publiczne, że niedoszły inwestor zagwarantuje produkcję stoczniową. - Tak się nie stało. Ale po analizie sytuacji na rynku stoczniowym nie znam nikogo, kto mógłby przełamać ten negatywny trend, zwłaszcza w Europie.
Nieoficjalnie politycy PO przyznają, że odwołanie ministra Grada w momencie, kiedy sprawa stoczni nie została jeszcze zakończona, a budżet potrzebuje pilnie środków z prywatyzacji, byłoby posunięciem bardziej ryzykownym politycznie niż wycofanie się premiera z wcześniejszych deklaracji. – Poza tym piłka jest wciąż w grze, niewykluczone że znajdzie się poważny nabywca przynajmniej na część niesprzedanych aktywów – mówi informator „Rz“. – Może spółka Polskie Stocznie, założona przez niedoszłego inwestora w celu przejęcia stoczniowych aktywów, zyska nowego akcjonariusza, który wystartuje w przetargu?