Po ostatniej podwyżce stóp o 25 pkt bazowych oprocentowanie na rynku międzybankowym w dniu po posiedzeniu wzrosło średnio o 15,2 pkt bazowych. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku Europejskiego Banku Centralnego – po identycznej podwyżce w ubiegłym tygodniu miesięczne stawki rynku bankowego EURIBOR i LIBOR w euro wyniosły jedynie odpowiednio 3,4 i 2,5 pkt. bazowych.
Borowski podkreśla, że wcześniej u nas też sytuacja wyglądała lepiej – w przypadku RPP poprzedniej kadencji wzrost oprocentowania po ogłoszeniu decyzji o podwyżce wynosił zaledwie 4,7 pkt bazowych. Ekonomista Invest Banku podkreśla jednak, że nie tylko usunięcie z komentarzy po posiedzeniu RPP zdania o bilansie ryzyk dla inflacji spowodowało pogorszenie się komunikacji rady z rynkiem. Znaczenie ma też wysoka zmienność nastawienia członków rady do stóp.
Przykładem były głosowania i wypowiedzi Andrzeja Bratkowskiego, który od sierpnia do października był zwolennikiem szybkiego zacieśnienia polityki pieniężnej (głosował za podwyżkami o 50 pb.), następnie na listopadowym posiedzeniu głosował przeciwko podwyżce stóp. Gdyby wówczas ją poparł – wniosek o podwyżkę o 25 pb. by przeszedł. Już na grudniowym posiedzeniu ponownie zaczął głosować za podwyżkami.
Andrzej Bratkowski tłumaczy, że wczesną jesienią 2010 roku nie było jeszcze groźby przegrzania gospodarki, ani nie obserwowaliśmy wzrostu cen na świecie. Podwyżki o 50 pkt bazowych miały wówczas uspokoić oczekiwania inflacyjne. – W listopadzie jednak większość nie zgodziła się już na tak duże podwyżki, uznałem więc, że nie ma sensu dalej tego forsować – wyjaśnia. – A w grudniu skoczyły już ceny surowców i należało stopy podnieść.
Dla Borowskiego niezrozumiałe jest też, że RPP zdecydowała się w marcu utrzymać stopy na niezmienionym poziomie, pomimo dalszego wzrostu inflacji i oczekiwań inflacyjnych, wzrostu zatrudnienia oraz osłabienia kursu walutowego. – Czyli czynników, które wpłynęły na podwyżkę stóp procentowych w styczniu – mówi. – Po czym ponownie, w kwietniu, zmiana stóp została uzasadniona wysoką inflacją i oczekiwaniami inflacyjnymi oraz wzrostem ryzyka efektów drugiej rundy, pomimo obniżenia przez GUS szacunków dla inflacji za styczeń oraz gorszych od oczekiwań danych o wynagrodzeniach w lutym.