Wynika z niej, że narodowe waluty, do których musiałyby powrócić rządy tych państw, na początku byłyby bardzo słabe, a inflacja w 2012 roku dochodziłaby do dwucyfrowych poziomów.
– Kiedyś silna marka, teraz po jej przywróceniu zrównałaby się z dolarem i przez pięć lat odrabiała stratę – czytamy w raporcie banku. – Grecka drachma runęłaby do wartości poniżej kursu 0,3 do dolara. Złoty straciłby połowę swojej wartości – na koniec przyszłego roku dolar kosztowałby 5,1 zł. Amerykańska waluta stałaby się najsilniejszym pieniądzem na świecie. Zdaniem ekonomistów mogłaby się ona umocnić do poziomu 0,85 dolara za euro (obecnie płacimy 1,35). Ekonomiści przestrzegają też, że krótkoterminowe straty w pierwszym roku po rozpadzie mogłyby spowodować trwałe uszkodzenie potencjału wzrostu w kolejnych latach, nawet do roku 2016. Łącznie w krajach posługujących się obecnie wspólną walutą produkcja mogłaby spaść o około 10 proc.
W ocenie analityków ING wydarzenia ostatnich lat dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że strefa euro jest daleka od bycia „optymalnym obszarem walutowym". Aby strefa przetrwała, potrzeba zaostrzenia dyscypliny budżetowej i reform gospodarczych. Poza tym konieczne jest poparcie dla działań EBC w zakresie pomocy w finansowaniu się peryferyjnych krajów. Chodzi przede wszystkim o uruchomienie wspólnych obligacji skarbowych strefy euro, co rynki powitałyby z ulgą.
Rozumie to doskonale premier Donald Tusk, który zaapelował o wzmocnienie pozycji EBC. Jego zdaniem strefę euro trzeba ratować i Polska w tym pomoże. Z kolei szef naszej dyplomacji Radosław Sikorski zadeklarował w piątek w TOK FM, że rząd cały czas szykuje się do wejścia do strefy euro.
– W tej kadencji Polska będzie gotowa do wstąpienia do eurolandu – zapewnił Sikorski. Jak podkreślił jednak, przyjmiemy unijną walutę, jeśli do tego czasu strefa euro się zreformuje i wejście to będzie dla nas korzystne. – Będziemy gotowi za cztery lata do wstąpienia do strefy euro – powiedział szef polskiej dyplomacji. Jak dodał, jest to zgodne z tym, co nakreślił premier Donald Tusk w exposé, czyli obniżanie deficytu i długu, które są jednymi z głównych kryteriów konwergencji, czyli warunków,?które musi spełnić kraj Unii, by przyjąć wspólną walutę. – W ciągu tej kadencji Sejmu wypełnimy kryteria i, tak jak mówił premier i minister finansów, wejdziemy, jeśli do tego czasu strefa euro się zreformuje i będzie to wejście dla nas korzystne – dodał.