Produkcja przemysłowa w marcu była wyższa tylko o 0,7 proc. niż rok wcześniej, po tym jak wzrosła o 4,6 proc. w poprzednim miesiącu. Do pewnego stopnia jest to efekt mniejszej liczby dni roboczych, ale nawet po wyłączeniu tych czynników dynamika przemysłu spowolniła o ponad 2 pkt proc., a przez ostatni miesiąc spadła o 2 proc.
Dane zaskoczyły ekonomistów, którzy co prawda spodziewali się wyhamowania, ale nie aż tak dużego. – To nie wróży najlepiej kolejnym miesiącom i wskazuje na odwrócenie trendu w przemyśle – ocenia Ernest Pytlarczyk z BRE Banku. Według szacunków analityków na podstawie danych za cały kwartał wzrost PKB mógł spowolnić do ok. 3,5 proc. z 4,3 proc. w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku.
Argumenty dla gołębi
Na wczorajsze dane z niecierpliwością czekali nie tylko ekonomiści rynkowi, ale też niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej, którzy ostatnio jak mantrę powtarzali, że wysoka inflacja jest argumentem za podwyżką stóp procentowych. Czy wyraźne spowolnienie przemysłu daje argumenty gołębiom? – Prawdopodobieństwo podwyżki stóp zmniejszyło się – twierdzi Łukasz Tarnawa z BOŚ Banku. Zgadza się z nim Adam Czerniak z Kredyt Banku. – To argument na rzecz utrzymania stóp bez zmian w najbliższych miesiącach – mówi. Jarosław Janecki z Societe Generale podkreśla jednak, że dane z jednego miesiąca nie muszą oznaczać, że gospodarka jest na równi pochyłej. – Marcowe hamowanie zapowiedział już spadek produkcji samochodów, ale wskaźnik wyprzedzający PMI pokazuje, że zamówienia firm wciąż są wysokie i kiedyś muszą zostać zrealizowane. Za miesiąc lub dwa dynamika produkcji powinna wzrosnąć – mówi. Jego zdaniem Rada będzie czekać dalej na dane o sprzedaży detalicznej i inflacji bazowej. – Ciekawe będą też komentarze samych członków Rady – dodaje.
Rynek już uwierzył?
Pierwsza wypowiedziała się Elżbieta Chojna-Duch. – Podwyżka stóp procentowych nie ma uzasadnienia – stwierdziła, komentując dane Głównego Urzędu Statystycznego. Analitycy podkreślają natomiast, że rynek z majową podwyżką już się częściowo pogodził. – Inwestorzy stawiali na podwyżkę stóp już po kwietniowym posiedzeniu Rady, kiedy ton wypowiedzi stał się wyraźnie jastrzębi – zwraca uwagę Arkadiusz Urbański z Banku Pekao. To wtedy w komunikacie Rada podkreśliła, że dopiero wyraźne spowolnienie gospodarki mogłoby stanowić argument przeciwko podniesieniu kosztu pieniądza. Marek Belka natomiast nie wykluczył podwyżki już w maju. Od tamtego czasu zarówno złoty, jak i trzymiesięczny WIBOR zachowują się tak, jakby podwyżka już się dokonała. – Gdyby nie to nasza waluta byłaby teraz słabsza – mówi Urbański.
Sprawdzian dla Rady
Wczoraj, w reakcji na dane z gospodarki, złoty lekko się umocnił, spadła też rentowność dwuletnich obligacji. Czy to oznacza, że rynek przestał wierzyć w podwyżkę kosztów pieniądza? Ekonomiści podkreślają, że Rada jest teraz w impasie. Z jednej strony argumentów za podwyżką stóp jest coraz mniej. Z drugiej, mamy zapowiedzi prezesa Belki. – Ciężko będzie się z tego wycofać bez znacznego uszczerbku na wizerunku i wiarygodności Rady – ocenia Pytlarczyk.