To, co w gospodarce naprawia RPP, psuje sam rząd

Polityka pieniężna. Według Jacka Rostowskiego Rada Polityki Pieniężnej mogła pobudzić koniunkturę gospodarczą. Tyle że negatywny wpływ działań ministra jest większy niż pozytywny niskich stóp procentowych.

Aktualizacja: 11.02.2017 00:46 Publikacja: 22.07.2013 06:00

Prezes NBP Marek Belka zapowiada przerwanie łagodzenia polityki pieniężnej. Minister finansów chciał

Prezes NBP Marek Belka zapowiada przerwanie łagodzenia polityki pieniężnej. Minister finansów chciałby tymczasem, by stopy nadal spadały.

Foto: Archiwum

W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy polskie władze monetarne dokonały dostosowania polityki pieniężnej na dużą skalę. Poziom stóp procentowych spadł z 4,75 proc. do 2,50 proc., czyli prawie o połowę. To niemal tyle samo, co w kryzysie w latach 2008–2009, kiedy główna stopa zjechała z poziomu 6 proc. do 3,5 proc. Co więcej, RPP obniżyła teraz koszt pieniądza do najniższego poziomu w historii i to głębiej niż jej odpowiedniki w krajach naszego regionu. Co prawda nasi sąsiedzi borykają się z innymi problemami – Czesi z zerowymi stopami, a Rumuni z wysoką inflacją – ale w Europie Środkowo-Wschodniej tylko Węgrzy zdecydowali się na głębsze cięcia stóp niż my.

To rząd psuje wzrost

Minister finansów Jacek Rostowski od dłuższego czasu obwinia RPP o to, że swoimi ostrożnymi decyzjami przyczyniła się do spowolnienia gospodarki, a gdyby była bardziej odważna, to mogłaby pobudzić koniunkturę. Jednak wiara w to, że niskie stopy są lekiem na całe zło w gospodarce, nie ma potwierdzenia w liczbach. – Obniżka stóp o 2,25 pkt proc. zwiększy średnioroczny wzrost PKB w 2013 r. o 0,4 pkt proc. – szacuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Tyle że sam Rostowski ten wzrost obniża. – Zacieśnienie polityki fiskalnej, łącznie z tym wynikającym z nowelizacji ustawy budżetowej, obniży średnioroczny wzrost PKB w 2013 r. o ok. 0,5 pkt proc. – dodaje Borowski. O tym wpływie polski rząd nie wspomina i wciąż naciska, aby stopy spadły jeszcze niżej.

Jednak wpływ obniżek stóp ogranicza szereg innych czynników. – Polska polityka pieniężna mniej więcej od dwóch lat ma ograniczony wpływ na gospodarkę – mówi Bogusław Grabowski, były członek RPP. Wątpliwości co do zbawiennego wpływu obniżek stóp na popyt pojawiają się coraz częściej.

Ostatnio do ministra finansów dołączył Międzynarodowy Fundusz Walutowy, podkreślając, że tańszy pieniądz wspomógłby konsumpcję i inwestycje w Polsce. Czy jednak niskie stopy są w stanie wskrzesić gospodarkę?

Zatarty mechanizm

Podręcznikowy mechanizm jest prosty: niższe stopy pozwalają gospodarstwom domowym i firmom zaoszczędzić na obsłudze zadłużenia, a wtedy nadwyżki przeznaczą na konsumpcję i inwestycje. Tańsze mają stać się też nowe pożyczki, co ma skłonić do konsumpcji na kredyt. Wydają się to potwierdzać badania koniunktury konsumenckiej GUS. Gospodarstwa domowe z większym optymizmem patrzą na swoją przyszłą sytuację finansową, a także ekonomiczną przyszłość kraju. Tyle że mają mniejszą ochotę na ważne zakupy.

Drugi kanał, którym na gospodarkę powinny działać obniżki stóp, jest kurs walutowy. Im niższe stopy, tym mniejsza zachęta do kupowania i trzymania naszej waluty. A słabszy złoty to wsparcie dla eksporterów.

Problem w tym, że ten prosty mechanizm ostatnio się zatarł. – Bezpośrednie przełożenie polityki pieniężnej na gospodarkę ogranicza m.in. sytuacja na rynku globalnym. Wystarczy, żeby ruch wykonał np. Bank Japonii i to przekłada się natychmiast na wycenę aktywów w Polsce. Wystarczą wahania kursu euro wobec dolara i już widzimy to na złotym – mówi Dariusz Filar, b. członek RPP.

Nie tylko tani pieniądz

– Jeżeli zaś chodzi o kanał kredytowy to była tak duża niepewność co do tego, co się np. stanie ze strefą euro, że bez względu na to, jaka byłaby stopa procentowa, to i tak firmy i gospodarstwa domowe by nie inwestowały, ale oszczędzały. Teraz to widzimy, stopy procentowe spadły i w małym stopniu przeniosło się to na większe wydatki, bo są inne czynniki – niepewność popytu, niepewność pracy – mówi Bogusław Grabowski.

Wbrew temu, co twierdzi minister finansów, tani pieniądz nie zapobiegłby załamaniu budżetu państwa. – Nawet gdyby w grudniu 2012 r. RPP zdecydowałaby się na jednorazową obniżkę stóp procentowych o 2,25 pkt proc., czyli dokładnie o tyle, o ile obniżyła je w okresie listopad 2012 r. – lipiec 2013 r., zarówno średnioroczne tempo wzrostu PKB w 2013 r., jak i inflacja byłyby wyższe o ok. 0,4 pkt proc., co przełożyłoby się na wzrost dochodów budżetowych o ok. 3 mld zł – szacuje Borowski. A to tylko ok. 12 proc. faktycznego ubytku w dochodach.

[email protected]

Gospodarka krajowa
FOR: Na stosunek do prywatyzacji duży wpływ ma to, jak o niej mówimy
Gospodarka krajowa
Nowe dane GUS. Nominalny PKB Polski podwoił się w niecałą dekadę
Gospodarka krajowa
Rośnie kapitalizacja spółek Skarbu Państwa
Gospodarka krajowa
Agencja S&P nie zmieniła ratingu Polski
Gospodarka krajowa
NBP ma już ponad 509 ton złota, więcej niż EBC
Gospodarka krajowa
Tempo podwyżek płac w gospodarce wciąż hamuje. Dane są najsłabsze od trzech lat