Epidemia koronawirusa będzie dla polskiej gospodarki szokiem o niespotykanej skali. Tempo wzrostu polskiej gospodarki zmaleje o około 2 pkt proc. w stosunku do prognoz sprzed kilku tygodni. I to niezależnie od działań rządu oraz banku centralnego, które mogą co najwyżej zapobiec trwałemu obniżeniu potencjału polskiej gospodarki. Takie przewidywania przedstawili w poniedziałek ekonomiści z banków Citi Handlowy i Credit Agricole Bank Polska.
Załamanie konsumpcji
W ocenie Piotra Kalisza i Cezarego Chrapka z Citi Handlowego obecnie można się spodziewać wzrostu PKB Polski w 2020 r. o zaledwie 0,9 proc., zamiast o 2,8 proc., jak oceniali zaledwie trzy tygodnie temu, gdy Covid-19 – choroba powodowana przez koronawirusa – pojawił się w Europie. To byłby najsłabszy wynik od recesji z początku lat 90. XX w. Ekonomiści podkreślają jednak, że ta prognoza ma jedynie pokazać, jakiej skali szoku należy oczekiwać. – Dynamika PKB spadnie o kilka punktów procentowych, a nie o kilka dziesiątych punktu procentowego – tłumaczą. Przy tym w ich ocenie ta prognoza jest optymistyczna. Negatywny wpływ epidemii na gospodarkę może być głębszy, jeśli polskie władze nie podejmą odpowiednich działań łagodzących.
O tym, jak niepewne są dzisiaj wszelkie prognozy, najlepiej świadczy to, że ekonomiści z Credit Agricole swoją nową prognozę, zakładającą wyhamowanie wzrostu PKB w tym roku do 1,2 proc. z 4,1 proc. w ub.r., uważają za raczej ostrożną. Jak tłumaczą, rozluźnienie polityki fiskalnej może sprawić, że rzeczywistość okaże się nieco lepsza.
Oba zespoły ekonomistów założyły, że ograniczenia wprowadzone nad Wisłą w celu zahamowania rozprzestrzeniania się koronawirusa, takie jak zamknięcie szkół oraz galerii handlowych, zostaną utrzymane co najmniej przez miesiąc. Kalisz i Chrapek w swoim scenariuszu przyjęli, że szczyt nowych zachorowań na Covid-19 zostanie osiągnięty dopiero w drugiej połowie kwietnia, a być może jeszcze później. – Przykład Chin pokazuje, że nawet gdy liczba nowych zachorowań zacznie się obniżać, życie gospodarcze nie powróci automatycznie do normy. Priorytetem będzie bowiem wygaszenie pandemii i uniknięcie wtórnej fali zachorowań – zauważają.
Epidemia koronawirusa uderzy w polski eksport, bo w wielu krajach zachodniej Europy dojdzie do recesji. Największym ciosem dla polskiej gospodarki będzie jednak załamanie konsumpcji w związku z zamknięciem galerii handlowych, ograniczeniem interakcji społecznych oraz zamknięciem szkół, które uniemożliwi pracę części rodziców. W ocenie zespołu Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole BP, w II kwartale wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych tąpną o 3 proc. rok do roku. Tak silnego tąpnięcia konsumpcji nie było w Polsce od co najmniej 25 lat. Analitycy Citi Handlowego spodziewają się spadku konsumpcji w tym okresie o 2 proc. rok do roku, ale z kolei liczą się z głębszym niż ekonomiści Credit Agricole załamaniem inwestycji.