Ta rewizja prognoz to przede wszystkim konsekwencja innej oceny perspektyw inwestycji. Podczas gdy w marcu ekonomiści z NBP spodziewali się, że nakłady brutto na środki trwałe w polskiej gospodarce po załamaniu w 2020 r. w tym roku odbiją się zaledwie o 1,5 proc., to obecnie oczekują ich odbicia o 8,2 proc. Kolejne dwa lata mają być jeszcze lepsze. Inwestycje będą rosły średnio w tempie ponad 10 proc. rocznie, zamiast niespełna 9 proc., jak sugerowały prognozy z marca. Za ten inwestycyjny boom będą odpowiadały przede wszystkim przedsiębiorstwa prywatne, które będą dążyły do zwiększenia swoich mocy wytwórczych oraz automatyzowały procesy. Inwestycje publiczne też będą jednak szybko rosły, napędzane funduszami z UE oraz Krajowym Planem Odbudowy.
Analitycy z DAE NBP spodziewają się także bardzo szybkiego wzrostu wydatków konsumpcyjnych, czemu sprzyjały będą nagromadzone w czasie pandemii oszczędności. Spożycie gospodarstw domowych w latach 2021–2023 rosnąć ma w tempie 5,7 proc. rocznie, najszybciej od kilkunastu lat. Pod tym względem prognozy od marca mocno się jednak nie zmieniły.
Inflacja na granicy
Tak szybki wzrost aktywności w polskiej gospodarce sprawi, że jeszcze w tym roku PKB przewyższy swój poziom potencjalny (możliwy do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu mocy wytwórczych). W kolejnych latach ten dystans będzie się powiększał, co będzie rodziło presję na wzrost cen. Ekonomiści z DAE NBP oczekują mimo to, że względem bieżącego roku w kolejnych latach wyhamuje. W 2022 r. wynieść ma średnio 3,3 proc., a w 2023 r. – 3,4 proc., po 4,2 proc. w br.
W marcu prognozy inflacji były wyraźnie niższe. W 2022 r. wskaźnik cen konsumpcyjnych rosnąć miał średnio w tempie 2,8 proc. rok do roku, a w 2023 r. w tempie 3,2 proc. Co więcej, w ocenie DAE NBP istnieje aż 50-proc. prawdopodobieństwo, że pod koniec 2023 r. inflacja znajdzie się powyżej 3,5 proc., czyli poza pasmem dopuszczalnych odchyleń od celu banku centralnego. W ocenie większości członków RPP te prognozy nie uzasadniają jednak zmiany stóp procentowych, które od maja 2020 r. są na rekordowo niskim poziomie. W piątek prezes NBP Adam Glapiński tłumaczył, że dyskusja na temat zacieśnienia polityki pieniężnej będzie się mogła zacząć dopiero wtedy, gdy będzie jasne, że pandemia nie zagraża ożywieniu, a prognozy będą wskazywały na trwały wzrost inflacji powyżej 3,5 proc. wskutek silnego popytu i rozgrzanego rynku pracy. Obecne prognozy DAE NBP sugerują zaś, że inwestycyjny boom będzie skutkował m.in. szybkim wzrostem produktywności przedsiębiorstw. W rezultacie nawet około 8-proc. wzrost płac, którego spodziewają się ekonomiści z banku centralnego w najbliższych latach, nie będzie źródłem presji inflacyjnej.