Podatek nie będzie zaś dotyczył tych, które choć nie płacą CIT, to wynika to z dużych inwestycji, korzystania z ulg podatkowych czy sytuacji kryzysowych.
Zupełnie inne zdanie mają eksperci. W swoim stanowisku Rada Przedsiębiorczości wskazuje, że danina obciąży firmy uczciwe, które nie stosują schematów optymalizacji, a po prostu osiągają niski dochód ze względu na specyfikę swojej branży (np. handel, a także część usług i produkcji przemysłowej) lub z powodu wahań poziomu rentowności związanych z cyklem koniunkturalnym.
Zdaniem ekspertów wynika to z wadliwej konstrukcji podatku minimalnego. Po pierwsze, ma on dotyczyć przychodów korporacji, a nie tzw. wydatków pasywnych jak ma to miejsce w przypadku zachodnich rozwiązań, na które niesłusznie zresztą powołuje się resort finansów. Po drugie, dodatkowe obciążenia mają zapłacić firmy, które poniosły stratę, niezależnie od przyczyn jej powstania (wyjątkiem mają być odpisy wynikające z inwestycji).
– Może to być gwoździem do trumny dla firm, które same wewnętrznie lub ich rynek przechodzą jakieś problemy i stąd wynika przejściowe załamanie rentowności – ocenia jeden z ekspertów. – To zmuszanie polskich firm do sprzedania się zagranicznym konkurentom lub doprowadzenie do ich upadłości – ostrzega.
– Propozycja podatku minimalnego to w praktyce wyeliminowanie mechanizmu automatycznego stabilizatora koniunktury w polskim systemie podatkowym – ocenia też Łukasz Bernatowicz, wiceprezydent BCC. – Do tej pory, firmy, których dochód spadał lub ponosiły stratę, automatycznie płaciły niższy podatek, co stabilizowało ich kondycję finansową i pomagało wyjść z kryzysu. Po zmianach zniknie ten bezpiecznik, co zwiększa ryzyko obrotu gospodarczego w Polsce oraz podnosi prawdopodobieństwo upadłości firm, które ponoszą straty – uważa.