Po środowym pierwszym czytaniu projektu zmiany ustawy budżetowej na 2021 r., Sejm skierował go do prac Komisji Finansów Publicznych.
Projekt, przyjęty przez rząd w ubiegłym tygodniu, zakłada, że dochody budżetu w tym roku będą o ok. 78 mld zł wyższe niż przewidywano w pierwotnej ustawie, wydatki – o ok. 37 mld zł wyższe niż planowano, a deficyt o ponad 40 mld zł niższy (w projekcie noweli ustalono limit deficytu na 40,4 mld zł wobec 82,3 mld zł limitu w obecnie obowiązującej ustawie).
Podczas sejmowej debaty posłowie opozycji wytykali, że prawie 80 mld zł dodatkowych dochodów pochodzi głównie z kieszeni Polaków. – To jest efekt waszych księgowych sztuczek i inflacji, która zabrała Polakom 13 mld zł – mówił w Arkadiusz Marchewka, poseł PO. – Kolejne 13 mld zł to sprzedaż zezwoleń na emisję CO2, za które płacą elektrownie, a finalnie - konsumenci w rachunkach – podkreślał.
- Kiedy mówicie prawdę? Czy wtedy, gdy przedstawiając Polski Ład mówiliście, że pieniędzy w budżecie nie ma i konieczne są podwyżki podatków? Czy teraz, gdy mówicie, że macie 80 mld zł nadwyżki – pytał retorycznie poseł Mirosław Suchoń z Polska 2020. – I skąd wzięliście tę nadwyżkę? To efekt drożyzny, drożejącego chleba, energii elektrycznej, gazu, podwyżek podatków, które funduje ta władza – komentował.
Opozycja krytykowała także „ukrywanie" długu poza budżetem państwa, a także strukturę nowych wydatków zaproponowanych w nowelizacji. Wedle rządowej propozycji, ok. 12 mld zł ma zostać skierowane dla samorządów (jako rekompensata za przyszłe straty wynikające z Polskiego Ładu), ok. 10 mld zł – na inwestycje drogowe i kolejowe, ok. 6,3 mld zł – na armię, ok. 2,2 mld zł – na policję i służby mundurowe, 2,7 mld zł – na wynagrodzenia dla pracowników sfery budżetowej, ok. 1 mld zł – na zdrowie, itp.