Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła w środę główną stopę procentową z 0,1 do 0,5 proc. Zmieniła też pozostałe stopy procentowe, z wyjątkiem depozytowej.
Ta decyzja była zaskoczeniem dla wszystkich ekonomistów i inwestorów. Kłóci się też z wtorkowymi wypowiedziami prezesa NBP Adama Glapińskiego, które sugerowały, że do podwyżki stóp dojdzie najwcześniej w listopadzie, gdy będą znane nowe prognozy analityków banku centralnego.
Rada patrzy na horyzont
Stopa referencyjna NBP była na rekordowo niskim poziomie 0,1 proc. od maja 2020 r. W ostatnich miesiącach RPP była jednak pod coraz większą presją, aby politykę pieniężną – poluzowaną w trakcie pandemii – zaostrzyć. W czerwcu zaczęły to robić banki centralne Węgier i Czech, we wtorek dołączył do nich Narodowy Bank Rumunii.
W całym regionie problemem jest nadmierna inflacja. W Polsce we wrześniu, jak wstępnie oszacował GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) wzrósł o 5,8 proc. rok do roku, najbardziej od ponad 20 lat. To był już szósty miesiąc, gdy inflacja przekroczyła nie tylko cel NBP (2,5 proc.), ale nawet górną granicę pasma dopuszczalnych odchyleń od tego celu (3,5 proc.). Co więcej, ekonomiści powszechnie oczekują, że w najbliższych miesiącach inflacja jeszcze przyspieszy, nawet do 7 proc. W 2022 r. powinna już stopniowo maleć, ale cały czas pozostanie powyżej 3,5 proc.