Podwyżka stopy referencyjnej NBP z 0,1 do 0,5 proc., ogłoszona w środę, ma zapobiec utrwaleniu się inflacji na podwyższonym poziomie w średnim terminie. Ryzyko, że tak się stanie, wzrosło z powodu nowych szoków podażowych – tak środową decyzję Rady Polityki Pieniężnej tłumaczył w czwartek przewodniczący tego gremium Adam Glapiński.
Jak podkreślał, nie należy oczekiwać, że ta zmiana stłumi inflację w najbliższym czasie. Jej wzrost do 5,8 proc. rok do roku we wrześniu i prawdopodobnie powyżej 6 proc. w kolejnych miesiącach to efekt czynników zewnętrznych, podażowych, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu: wzrostu cen surowców energetycznych oraz rolnych, a także zaburzeń w globalnym handlu, które skutkują niedoborami niektórych komponentów i wzrostem cen frachtu.
Ten rok już bez podwyżek
– Niezależnie od tego, jak byśmy podnieśli stopy, to inflacja nie znajdzie się w celu (2,5 proc. rocznie – red.). Możemy zarżnąć całkowicie gospodarkę, ale to nie wpłynie na ceny surowców, gazu, energii. (...) Chcemy sprawić, żeby inflacja wynikająca z czynników zewnętrznych nie utrwaliła się w tej sferze, która jest pod naszą kontrolą – mówił prezes Glapiński.
Jak oceniał, dziś jeszcze tzw. efektów drugiej rundy, czyli wzrostu cen i płac spowodowanego podwyższoną obecnie inflacją, nie widać. Ze względu na to, że inflacja utrzyma się na podwyższonym poziomie dłużej, niż NBP dotąd oczekiwał, a jednocześnie koniunktura w gospodarce jest dobra, takich efektów nie można jednak wykluczyć.
Nieoczekiwana podwyżka stóp już w październiku wprawiła obserwatorów polityki pieniężnej w sporą konsternację. Nie tylko dlatego, że kłóciła się z wcześniejszymi wypowiedziami prezesa NBP, ale też dlatego, że w komunikacie RPP zabrakło wskazówek, czy to była jednorazowa zmiana stóp, czy początek cyklu podwyżek. Prezes Glapiński w czwartek tłumaczył, że ten brak był zamierzony. – W komunikacie nie ma mowy o tym, że to początek cyklu, ale też nie ma o tym, że to działanie jednorazowe. Będzie to zależało od perspektyw koniunktury gospodarczej i inflacji. Trudno z góry dekretować, jak będzie – mówił.