Jak podał w czwartek NBP, saldo rachunku obrotów bieżących, czyli szeroka miara rozliczeń polskich podmiotów z zagranicznymi, wyniosło w sierpniu -1,69 mld euro. To już czwarty deficyt z rzędu i zarazem największy od grudnia 2018 r. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się, że saldo będzie ujemne, ale przeciętnie szacowali, że wyniosło około -1,2 mld euro.
Te szacunki były jednak formułowane przy nieaktualnym już stanie wiedzy. Miesiąc temu NBP podał, że w lipcu deficyt Polski w obrotach bieżących wyniósł niemal -1,8 mld euro. Miał to być pierwszy deficyt od sierpnia 2019 r. i zarazem największy od czerwca 2015 r. Ze zrewidowanych danych wyłania się jednak nieco inny obraz. W lipcu rachunek obrotów bieżących był na nieco mniejszym minusie, ale za to już trzeci miesiąc z rzędu.
W minionych dwóch latach Polska niemal stale miała nadwyżkę w obrotach bieżących, która dochodziła nawet do 3,7 mld euro miesięcznie. Ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że zjawisko to nie było trwałe i minie wraz z ożywieniem w gospodarce. Nadwyżki zniknęły jednak szybciej od oczekiwań za sprawą gwałtownego wzrostu cen surowców, ale też zaburzeń w globalnych łańcuchach dostaw, które przyhamowały polski eksport.
Głównym źródłem ujemnego salda obrotów bieżących jest bowiem deficyt w obrotach towarowych Polski, który sięgnął w sierpniu -1,4 mld euro, dwukrotnie więcej niż w lipcu. To dopiero drugi deficyt po 14 z rzędach miesiącach nadwyżek. Nieco gorsze saldo wymiany towarowej poprzednio mieliśmy w grudniu 2018 r., a aby znaleźć wynik wyraźnie gorszy trzeba się wrócić aż do 2011 r.
Wartość polskiego eksportu towarów wzrosła w sierpniu (licząc w euro) o 19,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 13,1 proc. w lipcu. To wynik nieco lepszy od przeciętnych szacunków ekonomistów w ankiecie „Parkietu" (18,9 proc.). Oczekiwania ekonomistów jeszcze bardziej przebił jednak wzrost importu, który wyniósł 32,9 proc. rok do roku, po 21,5 proc. w lipcu. I choć w II kwartale br. wzrost importu stale był szybszy, przekraczał nawet 50 proc. rok do roku, był to w dużej mierze efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy doszło do załamania importu. W lipcu i sierpniu tego efektu już praktycznie nie było.