Teraz będziemy się spokojnie przez dłuższy czas przyglądać, jak gospodarka reaguje – mówił miesiąc temu prezes NBP Adam Glapiński, gdy Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopę referencyjną z 0,1 do 0,5 proc. Ta i inne jego wypowiedzi sugerowały, że był to ruch jednorazowy, a nie początek cyklu zaostrzania polityki pieniężnej.
Inwestorzy w to jednak nie uwierzyli. W kontraktach terminowych na WIBOR konsekwentnie wyceniali kolejne podwyżki stopy referencyjnej NBP. Ekonomiści początkowo byli podzieleni w prognozach. Część uważała, że RPP z kolejnymi podwyżkami wstrzyma się do początku 2022 r. ze względu na pogarszającą się sytuację epidemiczną. Inni spodziewali się ponownego wzrostu stóp już w listopadzie, ale raczej o 0,25 pkt proc.
Chybione prognozy
Piątkowe dane rozwiały wszelkie wątpliwości. Jak oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 6,8 proc. rok do roku, po zwyżce o 5,9 proc. we wrześniu. Ekonomiści zdawali sobie wprawdzie sprawę z tego, że inflacja ponownie przyspieszyła, ale prawie żaden nie zakładał, że aż tak mocno. W rezultacie spośród 23 zespołów analitycznych, które uczestniczą w comiesięcznej ankiecie „Parkietu", tylko jeden – który nadesłał odpowiedzi jeszcze przed szacunkiem inflacji – założył stabilizację stóp procentowych w listopadzie. Pozostałe zespoły spodziewają się, że na środowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podwyższy stopę referencyjną, najprawdopodobniej o 0,50 pkt proc. Część ekonomistów podkreśla, że nawet większa zmiana nie byłaby dużym zaskoczeniem. Zdaniem analityków z Deutsche Banku stopa referencyjna NBP zostanie podniesiona od razu do 1,5 proc., czyli poziomu sprzed pandemii.
Bezpośrednią przesłanką dalszego zaostrzania polityki pieniężnej będą nowe prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych, które poznają członkowie RPP. Poprzednie, z lipca, sugerowały, że inflacja (przy założeniu braku zmian w polityce pieniężnej) w 2022 r. będzie, średnio rzecz biorąc, poniżej 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc.). Obecnie ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie oczekują, że inflacja w przyszłym roku wyniesie średnio 5,5 proc., czyli nawet więcej niż w br. (4,9 proc.). I nie będzie to jedynie konsekwencja wzrostu cen surowców oraz podwyżek cen prądu, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Poza pasmem dopuszczalnych odchyleń od celu NBP będzie prawdopodobnie także inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności. – Nasze szacunki sugerują, że średnioroczna inflacja bazowa może w 2022 r. sięgnąć 4,7 proc., wobec 3,2 proc. przyjętych w projekcji inflacyjnej NBP w lipcu. Nawet przyjmując, że obecne prognozy są zbyt pesymistyczne, trudno poważnie wierzyć w szybki i samodzielny powrót wskaźników bazowych w pobliże celu inflacyjnego – zauważyli ekonomiści z Citi Handlowego.
Szukanie równowagi
– Nawet po podwyżce stopy referencyjnej NBP w listopadzie o 0,5 pkt proc. realna stopa procentowa będzie wyraźnie niższa niż przed październikową decyzją RPP – zwracają uwagę ekonomiści z Banku Millennium. W tej sytuacji dalsze zaostrzanie polityki pieniężnej również wydaje się przesądzone. Jego tempo trudno jednak przewidzieć. Z jednej strony komunikacja obecnej Rady z uczestnikami życia gospodarczego pozostawia wiele do życzenia. Z drugiej w pierwszych miesiącach 2022 r. skład RPP niemal w całości się zmieni, a w połowie roku może dojść także do zmiany prezesa NBP. To może tłumaczyć, dlaczego rynkowe oczekiwania dotyczące stóp procentowych od dłuższego czasu są sprzeczne z tym, co sygnalizuje RPP. Jak tłumaczył niedawno na antenie Parkiet TV Mikołaj Raczyński, dyrektor ds. zarządzania funduszami w Noble Funds TFI, ze względu na dużą niepewność uczestnicy rynku zakładają, że stopy procentowe w Polsce prędzej czy później dojdą do poziomu, który będzie uzasadniała koniunktura. Notowania kontraktów terminowych na WIBOR sugerują, że ta docelowa stopa procentowa to około 2,75 proc. i że zostanie ona osiągnięta do końca 2022 r.