Po niespodziewanej podwyżce głównej stopy procentowej o 0,4 pkt proc. w październiku, w listopadzie Rada Polityki Pieniężnej podjęła kolejną zaskakującą decyzję. Podniosła tę stopę o 0,75 pkt proc. do 1,25 proc. Dalsze zaostrzanie polityki pieniężnej jest w zasadzie przesądzone. Prezes NBP Adam Glapiński przyznał na konferencji prasowej, że istnieje duże prawdopodobieństwo kolejnej podwyżki stóp już za miesiąc.
Po piątkowym szacunku GUS, wedle którego w październiku inflacja w Polsce przyspieszyła do 6,8 proc. rok do roku z 5,9 proc. we wrześniu, ekonomiści byli zgodni, że listopadowe posiedzenie RPP zakończy się wzrostem stóp procentowych. Przeciętnie jednak sądzili, że stopa referencyjna NBP zostanie podniesiona o 0,5 pkt proc., chociaż niektórzy przyznawali, że większa zmiana nie będzie dużą niespodzianką. Tak można rozumieć stosunkowo słabą reakcję kursu złotego na środowe posiedzenie RPP.
Bezpośrednią przesłanką tak dużej podwyżki stóp procentowych były nowe prognozy analityków NBP, z którymi członkowie Rady zapoznali się przed posiedzeniem. Sugerują one, że nawet w 2023 r. inflacja będzie średnio powyżej 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu banku centralnego. I choć w ocenie RPP inflacja jest obecnie spowodowana głównie czynnikami, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu, istnieje ryzyko, że utrwali się na podwyższonym poziomie ze względu na dobrą koniunkturę na rynku pracy. Prezes Glapiński zapewniał, że RPP zrobi wszystko, co w jej mocy, aby do tego nie dopuścić. Ekonomiści przeciętnie oceniają, że stopa referencyjna NBP będzie musiała w kolejnych kwartałach wzrosnąć do 2,8–2,9 proc.