Jak podał w czwartek NBP, wartość polskiego eksportu towarów wzrosła w listopadzie (licząc w euro) o 14,2 proc. rok do roku, po zwyżce o 9,7 proc. miesiąc wcześniej. Na pierwszy rzut oka, to niezły wynik. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że eksport zwiększył się o 11,1 proc. rok do roku, przy czym za punkt wyjścia przyjmowali wstępne dane NBP dotyczące października, które pokazywały wzrost eksportu o zaledwie 6,7 proc. rok do roku. W tym roku zdarzały się miesiące, w których eksport rósł znacznie mocniej, nawet o 67 proc. rok do roku, ale był to w dużej mierze efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku.
Z drugiej strony, wyniki handlu zagranicznego wyrażone są w cenach bieżących. Dynamikę eksportu podbija więc inflacja. Dotyczy to m.in. zagranicznej sprzedaży energii elektrycznej. „W eksporcie najbardziej wzrosła wartość takich pozycji jak: koks, energia elektryczna i miedź rafinowana, a także komputery oraz akumulatory elektryczne" – napisali w komentarzu analitycy NBP. Zwrócili przy tym uwagę, że w listopadzie wyraźnie zmalała zagraniczna sprzedaż samochodów osobowych oraz części motoryzacyjnych. To sugeruje, że wciąż utrzymywały się zaburzenia w globalnych łańcuchach dostaw, które tłumiły realny (liczony w cenach stałych) wzrost polskiego eksportu.
Wartość importu (również w euro) zwiększyła się w listopadzie aż o 29 proc. rok do roku, po zwyżce o 20,9 proc. rok do roku w październiku (ten ostatni wynik praktycznie się nie zmienił w stosunku do wstępnego szacunku). Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie oceniali, że import towarów zwiększył się o 25,4 proc. rok do roku. „Najsilniej zwiększył się import paliw – m.in. gazu ziemnego, ropy naftowej oraz węgla" – napisali analitycy NBP dodając, że „ceny gazu na rynku europejskim wzrosły ponad sześciokrotnie, a ceny importowanej ropy dwukrotnie, do 313 zł za baryłkę".
Ekonomiści nie mają jednak wątpliwości, że wysoka dynamika importu odzwierciedla też w pewnym stopniu silny popyt konsumpcyjny w Polsce.
Szybszy wzrost importu niż eksportu skutkuje deficytem w handlu towarowym. W listopadzie wyniósł on 632 mln euro po 218 mln w październiku. Był to już piąty miesiąc z rzędu, gdy Polska miała ujemne saldo wymiany towarowej. Z drugiej strony, deficyt ten był w ostatnich miesiącach mniejszy niż się początkowo wydawało. Przykładowo, NBP wstępnie podawał, że w październiku import przewyższył eksport aż o 822 mln euro. Ekonomiści z mBanku zauważyli w tym kontekście, że prognozowanie wyników handlu zagranicznego przypomina strzelanie do ruchomej tarczy.