Na GPW rośnie liczba znaków zapytania, choć część odpowiedzi już widać. Trojaczki które pojawiły się na tygodniowym wykresie WIG20, zwiastowały przecenę nad Wisłą. Pomogło otoczenie zewnętrzne, ale brak kontynuacji hossy powyżej 3000 punktów nie był przypadkowy. Wciąż żywy jest temat klina z podstawą w okolicy 2.5k. Podwójny szczyt także pozostaje w grze, co dodatkowo zwiększa niepewność na GPW.
Rajd Św. Mikołaja nie jest wykluczony pośród najmniejszych spółek, które mają za sobą mocny zjazd. sWIG80 przetestował poziomy ostatni raz widziane w połowie lipca. Do ostatnich szczytów hossy ma około 5 proc. zaległości. Maluchy są w najmocniejszej korekcie od kwietnia. Wówczas indeks oddał z wyceny ponad 10 proc., ale dosyć szybko podniósł się z kolan. Gdyby geometria miała być pomocna tym razem, to niedźwiedzie mają przed sobą jeszcze sporo miejsca do eksploracji. 10 proc. od ostatniego ATH to okolice 27.4k, czyli tuż powyżej marcowego maksimum i w strefie wyznaczonej przez zniesienie Fibonacciego 38,2 proc. zwyżki zapoczątkowanej w ubiegłym roku. Taka zbieżność wokół ww. poziomu to może być czysty przypadek, ale w obecnej sytuacji byki muszą rozważyć taki scenariusz. sWIG80 nie potwierdził listopadowych szczytów zrobionych przez WIG.
Taka dywergencja także może być lokalną aberracją, ale zlekceważenie jej może okazać się bardzo dotkliwe dla giełdowych optymistów. Tym bardziej, że DAX wyszedł dołem z konsolidacji, przerwał ruchomą granicę średnią dwustusesyjną, a trzecia linia Deutsche Boerse szuka dna.