DAX przebywa w strefie historycznych maksimów, natomiast sDAX musiałby zyskać aż 3 proc., aby dogonić swojego starszego brata. Podobnie ma się sprawa ze średniakami notowanymi na Deutsche Boerse. mDAX ma podobne zaległości i ciężko je będzie nadrobić w najbliższym czasie. Obecnie indeks średnich spółek znajduje się na tych samych poziomach co w połowie stycznia. DAX w tym samym czasie, wprawdzie z różnym szczęściem, umocnił się o ponad 1000 punktów. Zwyżka o około 6 proc. za ostatnie kilka miesięcy też nie jest pokazem sił największych byków. Jednakże wynik ten deklasuje średniaki i pokazuje chorobę, na którą cierpi akcyjna hossa. Chyba że nie jest to żadna grypa tylko klasyczny przejaw bessy, w której trwa korekta wzrostowa. Tym bardziej że sDAX potwierdza ten stan rzeczy. Nawet na Wall Street pomimo ostatnich okazałych wzrostów DJIA widać dysfunkcję jankeskich byków. Russell2000 ostatnio odbił się od psychologicznej bariery 2000 punktów. A do szczytów z 2021 r. brakuje mu ponad 20 proc. Na przestrzeni ostatnich dekad zdarzyło się już tak, że blue chips atakowały szczyty, a maluchy nie potwierdzały hossy. Była to druga połowa 2019 r. Co się później wydarzyło na rynkach, nie trzeba przypominać. Porównując sWIG80 czy WIG20, można odnieść wrażenie, że problem ten nie dotyczy graczy znad Wisły. Jak na razie. Chyba że sWIG80 zaczął materializować podwójny szczyt...