Pierwsze godziny czwartkowego handlu nie należały do najbardziej atrakcyjnych. Po mieszanych wynikach indeksów akcji azjatyckich w Europie przeważał kolor zielony, ale trudno było doszukać się większego zdecydowania popytu. Przed południem czołowe miejsce na liście dawała zwyżka tylko o 1 proc., aczkolwiek stał za nią jeden z kluczowych rynków, czyli francuski. Zyskiwały też nieco polskie spółki. WIG20 po pierwszych minutach już znajdował się powyżej 2100 pkt, utraconych dzień wcześniej. Do południa indeks zyskiwał jednak tylko kilkanaście punktów.

Atmosfera wyczekiwania na rynkach była jak najbardziej zrozumiała, zważywszy na mające pojawić się po południu dane o inflacji w USA. Odczyty te były nieco lepsze od oczekiwań inwestorów, stąd i pozytywna reakcja rynków. WIG20 po południu całkiem dynamicznie ruszył do góry przy wsparciu giełd zachodnich. Przez moment zwyżka indeksu blue chips przekraczała nawet 2 proc. i tylko milimetrów brakowało do sięgnięcia po 2150 pkt. Przypomnijmy, że to w tym miejscu rozpoczęła się bardzo nieudana dla inwestorów sesja z wtorku. Ostatecznie WIG20 kończył dzień ze zwyżką o 1,6 proc., co jest bardzo dobrym wynikiem, aczkolwiek jednocześnie wyraźnie niższym od dziennych maksimów. Ochłodzenie na koniec dnia – podobnie jak wcześniejsza fala optymizmu – było odpowiedzią na przebieg notowań głównych indeksów akcji.

Z technicznego punktu widzenia możemy oczywiście mówić o potwierdzeniu wsparcia WIG20 wokół 2100 pkt. Przypomnijmy, że w tym miejscu kształtował się szczyt w połowie czerwca. Popyt nie może się jednak czuć zbyt pewnie. Po pierwsze, nad czwartkową świecą wyrysował się sporych rozmiarów cień. Do tego zamknięcie sesji wypadło dokładnie w połowie czarnej świecy z wtorku, zatem popyt nie poradził sobie z pierwszym poważnym oporem.

Podobnie jak w poprzednich dniach, to indeks dużych spółek wykazywał się największą zmiennością notowań. mWIG40 finiszował ze zwyżką o jedynie 0,35 proc., a sWIG80 kończył dzień 0,92 proc. wyżej.