Treść uzasadnienia decyzji ani też sam fakt obniżenia ratingu nie stanowiły dla rynków potężnego zaskoczenia. Jednocześnie jednak sytuacja sprzyja realizacji zysków na Wall Street i odpływom kapitału z indeksów krajów wschodzących, w tym Polski co boleśnie odczuł tracący dziś 2,1% WIG20. Spadki na Wall Street nie są dziś porównywalnie wysokie z tymi, które wystąpiły w 2011 gdy na taki ruch zdecydowała się agencja S&P. Wówczas indeks S&P 500 tracił ponad 6%, dziś to zaledwie 2%. Agencja S&P od 2011 utrzymuje rating AA+ - mimo to gospodarka Stanów  Zjednoczonych pozostaje silna, a hegemonia USA niezmiennie wspierana jest globalną walutą rezerwową - dolarem. Wydaje się, że każda próba przewidzenia ostatecznej reakcji i reperkusji decyzji Fitch jest wyłącznie spekulacją. Może opierać się na ekstrapolacji (przewidywaniu przyszłości w oparciu o przeszłość) lub improwizacji. Pokusimy się jednak wyciągnąć konstruktywne wnioski. Co dla rynków może oznaczać komunikat Fitch?

Rzeczywistość pokazuje, że dla amerykańskich obligacji i dolara nie ma zbyt wielu alternatyw. Oba aktywa postrzegane są jako bezpieczne przystanie, do których wraca gotówka w otoczeniu niepewności. Agencje ratingowe same w sobie nie decydują (choć mogą wpływać) na 'upodobania' i wędrówkę globalnego kapitału. Rynek długu Stanów Zjednoczonych jest czterokrotnie większy niż krajów z najwyższym ratingiem (co najmniej dwukrotne AAA) - takich jak Szwecja czy Niemcy. Jeśli Stany Zjednoczone utracą swój status, dokąd zarządzający funduszami przeniosą fortunę? Warto podkreślić, że amerykański dług zaciągany jest w krajowej walucie - dolarze amerykańskim. Trudno zatem (przynajmniej dziś) wyobrazić sobie scenariusz realnego bankructwa USA. Jednocześnie nie warto lekceważyć cykli w jakich poruszają się gospodarcze imperia. Choć nawet jak na imperium Stany są wyjątkowo 'młode' - o globalnej hegemonii możemy mówić po zakończeniu II WŚ - co daje około 80 lat. Amerykańska gospodarka wygrała 'rewolucję produkcyjną' XX wieku, a Wall Street zdominowało globalne finanse. Nie warto lekceważyć cyklu technologicznego, który trwa i któremu Stany Zjednoczone wydają się ponownie przewodzić - biorąc pod uwagę największe technologiczne firmy świata, globalną kontrolę podaży półprzewodników i optymalne warunki do rozwoju AI.

Uzasadnienia, które stanęły za decyzją Fitch bynajmniej nie były zaskoczeniem dla inwestorów - agencja nie powiedziała niczego, o czym rynki nie wiedziałyby. Informacja - by mieć znaczący wpływ na ceny powinna spełniać dwa, podstawowe kryteria. Powinna być istotna i nie być szeroko znana. Choć sam fakt obniżenia ratingu w Fitch zaskoczył rynki - nie wydaje się czynnikiem kształtującym nastroje w kolejnych miesiącach. Może okazać się jednak przysłowiową 'puszką pandory' dla Wall Street. Wobec dzisiejszych spadków na indeksach 'chciwość' która zagoniła inwestorów do najmocniej zwyżkujących akcji od początku roku została ukarana. To może stanowić sygnał ostrzegawczy dla Wall Street, które wobec najintensywniejszego rajdu od około dwóch lat, z rekordowym półroczem na Nasdaq zapomniało już o awersji do ryzyka. Istotna zmiana psychologii inwestorów może zwiastować stopniową deprecjacje ryzykownych aktywów. Uwaga w kolejnych sesjach zostanie skierowana w stronę wyników finansowych Amazona i Apple w czwartek. Oraz kluczowego odczytu makro tygodnia, w piątek. Będą nim dane NFP z amerykańskiego rynku pracy. Dzisiejszy odczyt ADP okazał się znacznie lepszy niż oczekiwano, wykazując olbrzymią odporność rynku pracy. Sentyment na GPW w najbliższych tygodniach zdaje się spoczywać na łasce globalnego kapitału, niewykluczony jest test 2100 pkt dla WIG20.

Eryk Szmyd Analityk rynków finansowych XTB