Środowa przecena na warszawskiej giełdzie okazała się być jedynie chwilowym schłodzeniem nastrojów rynkowych. W czwartek indeksy znów obrały kierunek na północ, a WIG20 podjął walkę o kolejny okrągły poziom, tym razem 2200 pkt.
We wzrostach rynkowych nie przeszkodziła Rezerwa Federalna. Ta, zgodnie z oczekiwaniami, podwyższyła stopy procentowe o 25 pkt bazowych. Jednocześnie zostawiła otwartą furtkę zarówno do kolejnych podwyżek, jak i do zakończenia już cyklu. Wszystko będzie zależało od napływających w kolejnych tygodniach danych.
Efekt był taki, że już na dzień dobry WIG20 znalazł się na plusie. Może nie był on zbyt okazały, bo wynosił około 0,4 proc., jednak liczył się przede wszystkim powrót dobrych nastrojów. Jak się później okazało, była to tylko przygrywka przed koncertem byków. Obóz ten dostał też przewidywalną decyzję Europejskiego Banku Centralnego, który też podniósł stopy procentowe o 25 pkt, a jednocześnie nieco złagodził jastrzębi ton. To wystarczyło, by obudzić kupujących na europejskich parkietach. Za nimi podążył także nasz rynek. Dodatkowym paliwem okazały się wzrosty po otwarciu notowań w Stanach Zjednoczonych.
Ostatnia prosta sesji to już w zasadzie gra do jednej bramki. WIG20 zaczął zyskiwać ponad 1 proc. i dzięki temu można było zacząć spoglądać w stronę poziomu 2200 pkt. Był on na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie nie udało się go jednak zdobyć. WIG20 zyskał 1,2 proc. i zakończył sesję na poziomie 2189 pkt. Nowy szczyt obecnej hossy, ustanowiony w czwartek, wynosi obecnie 2195 pkt. Słabiej wypadł tym razem indeks średnich firm mWIG40, który spadł 0,2 proc. Z kolei sWIG80 zyskał 0,4 proc.