Z perspektywy GPW miniony tydzień można podzielić na dwie niemal równe części. Pierwsze dwa dni były dla inwestorów udane. WIG20 szczególnie dobrze zaprezentował się we wtorek. W środę indeks dużych spółek również miał sporo chęci do zwyżek, a popyt zdołał wyprowadzić indeks krajowych blue chips nawet powyżej 2175 pkt. Oczywiście każdy kolejny krok na północ oznaczał nowe maksima w tym roku. Jednak jeszcze w środę byliśmy świadkami ochłodzenia atmosfery na GPW. Ostatecznie świeca, jaka wyrysowała się podczas tamtej sesji, miała kolor zielony, ale nad nią powstał dość spory cień, wskazujący na brak zdecydowania kupujących. Konsekwencje zobaczyliśmy w czwartek i piątek, choć nie można mówić o jakimś większym wymiarze kary dla popytu. W przedostatni dzień tygodnia WIG20 znów starał się przebić przez 2175 pkt, jednak podaż przypomniała o sobie jeszcze mocniej. W piątek zaś prawie od rana sprzedający rozdawali karty na GPW. Podaż nie zdecydowała się jednak na jakiś większy atak. Brakowało jej wsparcia z zewnątrz, bo ostatniego dnia tygodnia WIG20 z drobną zniżką plasował się na szarym końcu europejskich indeksów. Ostatecznie strata sięgnęła jedynie 0,16 proc., a WIG20 schodzi na weekend na poziomie 2156 pkt. A zatem cały tydzień zapisuje się na plus dla inwestorów – indeks dużych spółek zyskał 29 pkt, choć trzeba pamiętać o sygnałach ostrzegawczych. Poza technicznymi, jakie płyną z wykresu WIG20, jest to ostatnie osłabienie złotego i m.in. powrót USD/PLN powyżej 4 zł.

Na innych europejskich giełdach w piątek raczej przeważał kolor zielony, choć ciężko mówić o jakichś spektakularnych wynikach. W czołówce, poza francuskim CAC 40, który zyskiwał 0,6 proc., brakowało też głównych rynków. Niemiecki DAX finiszował z niemal tym samym spadkiem jak WIG20, a indeks giełdy brytyjskiej nieznacznie zyskiwał. Handel przy Wall Street rozpoczął się od zwyżek S&P 500 i Nasdaq po około 0,3 proc.