Mimo dość spokojnej sesji w Stanach Zjednoczonych, poprzedzającej środowy handel w Azji, większość wschodnich indeksów finiszowała w środę na czerwono, co tłumaczono głównie obawami o sytuacją gospodarczą Chin. Inwestorzy w Europie również budzili się w kiepskich nastrojach, a krajowy rynek znalazł się na szarym końcu tabeli.

Na początku sesji wszystkie duże spółki świeciły na czerwono. W pierwszej godzinie handlu WIG20 tracił ponad 2 proc., niwecząc wtorkowe odreagowanie i docierając do minimów z fatalnego poniedziałku. Kolejne godziny nie zapowiadały niczego dobrego. Jeszcze przed południem indeks dużych spółek sięgnął 1407,5 pkt, co, jak się później okazało, było najniższym poziomem środowej sesji. Jest to jednocześnie nowe minimum indeksu w tym roku. WIG20 tracił wówczas ponad 3 proc., jednak od tamtej pory niedźwiedzia presja zaczęła nieco słabnąć. Po południu indeks dużych spółek zaczął odreagowywać. Kupującym starczyło jednak sił tylko do odrobienia około połowy strat. Ostatecznie WIG20 zakończył dzień na poziomie 1435 pkt, co oznaczało spadek o 1,6 proc. Dzienna świeca składa się głównie z długiego dolnego cienia. Z pozytywów warto więc zauważyć, że WIG20 odbił w okolicach poniedziałkowego minimum, choć w wymiarze dziennym pogłębił tegoroczny dołek. Główne europejskie indeksy zachowały się lepiej. Niemiecki DAX mimo ponad 1-proc. straty ostatecznie wyszedł nad kreskę. Na zielono świecił także brytyjski UK100.

Wsparciem z pewnością było udane otwarcie za oceanem. Gdy na europejskich giełdach gaszono światła, S&P 500 oraz Nasdaq zyskiwały sporo powyżej 1 proc.