Nowe minima trendu spadkowego odnotowały na początku tygodnia solidarnie indeksy na Wall Street (S&P 500 – w cenach zamknięcia najniżej od grudnia 2020), na rynkach wschodzących (MSCI Emerging Markets – najniżej od maja 2020) oraz na GPW.

Zgodnie z naszą konsekwentnie utrzymywaną diagnozą u źródła bessy leży mikstura dwóch kluczowych czynników. Po pierwsze, gwałtownego zaostrzenia polityki monetarnej, a po drugie, postępującego spowolnienia gospodarczego sygnalizowanego przez wskaźniki wyprzedzające.

Czy widać już oznaki poprawy? Na razie nie. Jeśli chodzi o politykę monetarną, letnie nadzieje „byków” na rychły „Fed pivot” – czyli zakończenie podwyżek stóp procentowych przez Rezerwę Federalną – szybko się rozwiały. Wg obecnych oczekiwań do lutego 2023 stopy w USA mają urosnąć do przedziału 4,5–4,75 proc., czyli najwyższego od jesieni 2007.

A drugi czynnik, czyli spowolnienie gospodarcze, które jest zresztą napędzane przez coraz wyższe stopy? Na razie trudno mówić o sygnałach jego zakończenia, skoro poważany Leading Economic Index (LEI) Conference Board we wrześniu znalazł się najniżej od 14 miesięcy. Ten trend spadkowy wydaje się ciągle we wczesnej fazie, skoro ostatnie trzy recesyjne spadki LEI (2020, 2008/09, 2000-01) sprowadzały go do poziomów najniższych odpowiednio od 40, 175 i 57 miesięcy.