Po poniedziałkowych, niewielkich wzrostach, we wtorek na głowy inwestorów został wylany kubeł zimnej wody. Widzieliśmy bowiem masową ucieczkę od ryzyka, przez co mocno cierpiał nasz rynek. Początkowo jednak nic nie zapowiadało tragedii.
W pierwszych minutach handlu WIG20 był nawet nad kreską. Co prawda po nieco ponad godzinie od startu notowań kolor zielony był już tylko wspomnieniem, ale wydawało się, że byki nie poddadzą się bez walki. Kolejne fragmenty notowań brutalnie zweryfikowały te założenia.
Przecena mocno bowiem przyspieszyła. Wspomagały ją obawy związane z potencjalnym odcięciem Europy od gazu z Rosji i widmem recesji. Inwestorzy rzucili się w stronę bezpiecznych przystani, a głównym wygranym był dolar. Indeksy giełdowe zaczęły nurkować. W pewnym momencie WIG20 tracił nawet ponad 3 proc. O około 2,5 proc. spadał niemiecki DAX czy też francuski CAC40. Również powrót do handlu po dniu przerwy przez Amerykanów nie wypadł zbyt okazale. Ci sesję zaczęli od około 1-proc. spadku.
W efekcie przed końcem notowań było już w zasadzie jasne, że byki będą musiały przełknąć gorycz porażki. WIG20 ostatecznie zamknął notowania 2,9 proc. pod kreską. Wynik ten rozczarowuje, chociaż warto zwrócić uwagę, że i tak w ciągu dnia sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Wyjątkowo ciężkie chwile przeżywali we wtorek akcjonariusze takich spółek jak JSW czy też KGHM. Akcje pierwszej z nich spadły o 13,5 proc. Papiery KGHM zostały przecenione o 11,8 proc.
Nie da się ukryć, że to była bardzo trudna sesja dla naszego (i nie tylko) rynku. W pewnym momencie mieliśmy do czynienia z małą paniką. Teraz grunt to uspokoić emocje i spojrzeć chłodnym okiem na to, jak wygląda krajobraz po bitwie. WIG20 jest w bardzo ważnym punkcie technicznym. Jego przełamanie może otworzyć drogę do dalszych spadków.