Czyli próbą upiększania wyników inwestycyjnych za kończące się pierwsze sześć miesięcy roku. W momencie pisania tego tekstu zasięg odbicia w przypadku S&P 500 wynosi niecałe 7 proc. od czerwcowego dołka (w cenach zamknięcia). Dla porównania, poprzednie większe odreagowania w ramach bessy trwającej od stycznia wynosiły odpowiednio: +7,1 proc. (przełom maja i czerwca), +11 proc. (II poł. marca), +6 proc. (przełom stycznia i lutego). Na razie zatem obecna korekta wzrostowa mieści się w ramach poprzednich, krótkotrwałych zrywów „byków".

Jakie są perspektywy na rozpoczynające się niebawem II półrocze? Doszukując się pozytywów, można wskazać na fakt, że rynki są wyraźnie niżej niż na początku roku, jeśli chodzi np. o nastroje inwestorów. Uwagę zwraca choćby wyzerowanie znanego wskaźnika BofA Bull & Bear Indicator, po raz pierwszy od marca 2020. To z reguły paradoksalnie „byczy" sygnał na przyszłość, ale tylko w przypadku braku recesji lub „zdarzenia systemowego", co pokazał 2008 rok.

No właśnie, II półrocze przyniesie odpowiedź na to, czy uda się uniknąć scenariusza recesyjnego lub też głębokiego spowolnienia. Elementem, którego brakuje też do ogłoszenia całkowitego rynkowego „resetu" na wzór marca 2020 i przejścia z bessy w hossę, jest nadejście banków centralnych z odsieczą dla pogrążonych rynków (tzw. dovish pivot) – takiego sygnału ciągle jeszcze nie ma.